Trzech Williamów
Trzech Williamów – opowieści o duchowym doświadczeniu
Trzech Williamów – William C. Wilson
William C. Wilson był kamieniarzem w drugim pokoleniu w maleńkiej, górniczej wiosce East Dorset w stanie Vermont. Kiedy poślubił Helen Barrows, zajazd zbudowany przez jej przodków został przemianowany na Wilson House. Bez względu na przyczyny, w 1877 roku ten weteran wojny secesyjnej był już poważnym przypadkiem alkoholizmu. Nie był w stanie przestać pić.
Zainspirowany, kilka tygodni wcześniej, kazaniami wędrownego ewangelisty Willie wspiął się na zbocze pobliskiej Góry Aeolus, aby z bliska i osobiście skonfrontować się z Istotą Najwyższą.
Góra Aeolus
Był wczesny niedzielny poranek, nie spał całą noc. Patrząc w górę, bo Bóg jest w górze, przynajmniej według średniowiecznego wyobrażenia, ujrzał jasne światło. Uznał, że to Stwórca, a nie poranne słońce. Chłodna bryza, którą czuł, mogła być po prostu normalnym podmuchem wiatru na zboczu góry, jednak pokutujący pijak nadał boski charakter całemu doświadczeniu.
Pobiegł do miejscowego kościoła, gdzie przekazał zgromadzonym „dobrą nowinę”. To, że był pijany w czasie zarówno „cudu”, jak i uroczystego jego ogłoszenia, mogło nieco nadszarpnąć jej wiarygodność, ale wydaje się, że nasz kamieniarz nigdy więcej nie pił alkoholu. Zmarł osiem lat później, nie mając jeszcze pięćdziesięciu lat. Być może nie przestał pić na tyle wcześnie, aby powstrzymać nieodwracalne konsekwencje zdrowotne.
Willie C. Wilson miał syna o imieniu Gilman, który poślubił Emily Griffith w 1894 roku. 26 listopada następnego roku Emily urodziła Williama Griffitha Wilsona, który czterdzieści lat później został głównym założycielem Anonimowych Alkoholików. Ojciec Billa W., Gilly, odziedziczył niestety zamiłowanie dziadka do intensywnego picia. Jego żona, mama Billa W., uwielbiała opowiadać historię duchowego doświadczenia i ozdrowienia swojego teścia. Przyszły architekt AA wielokrotnie, we wczesnym dzieciństwie, tego słuchał.
Gilly Wilson opuścił żonę i rodzinę w 1905 roku, przeniosł się do Kolumbii Brytyjskiej i dalej pił. Elementy historii zdrowienia dziadka – góra, wiatr, jasne światło, boska interwencja – pozostały jednak w umyśle podatnego na wpływy małego chłopca.
Trzech Williamów – Willie Seabrook
„Dopóki mężczyzna pije, kiedy chce i przestaje, kiedy chce – nie jest pijakiem, bez względu na to, ile pije i jak często leży pod stołem. Brytyjskie klasy wyższe były stale pod wpływem alkoholu, od ojca po syna, w Parlamencie i w Pall Mall przez prawie cały osiemnasty wiek”. Azyl, W. Seabrook, 1935 r., str. 53
Nasz drugi Willie nie jest spokrewniony z numerami jeden i trzy. Niemniej jednak, Seabrook zostaje wspomniany w osobistej historii Marty Mann, pojawiającej się w drugim, trzecim i czwartym wydaniu Wielkiej Księgi.
William Buehler Seabrook (1884-1945) był synem kaznodziei. Jego ojciec także. Dziadek był ewangelizatorem obwoźnym, jeździł na koniu, chwaląc Pana i pociągając z manierki ukrytej w długim płaszczu. Seabrook był bystrym młodym mężczyzną, zdobył tytuł magistra, a następnie został pisarzem „Lost Generation”, w czasach Gertrude Stein, Forda Madoxa i Edith Sitwell. Inni z tego kręgu społecznego to Sinclair Lewis, Alice B. Toklas, Horace Mann i Aldous Huxley. Odkrywca, pisarz, podróżnik, sadysta, satanista, fetyszysta, kanibal, narkoman i alkoholik – Willie Seabrook miał barwne CV. Rok na Karaibach dodatkowo spowodował jego fascynację voodoo i okultyzmem.
Po służbie wojskowej, którą odbył jako kierowca karetki w czasie I wojny światowej, osiadł na południu Francji, w towarzystwie innych artystycznych amerykańskich emigrantów. Jego druga żona, Marjorie Muir Worthington (1900-1976), napisała pamiętnik – Dziwny świat Willie Seabrook’a. Relacjonuje tam, że Will pisał codziennie od 5 rano do południa, całkowicie trzeźwy, a potem pił tyle, ile chciał, a często więcej niż chciał.
Jeden z biografów uważa, że był w nim głęboko zakorzeniony strach leżący u podstaw picia, że stanie się pisarzem drugorzędnym, bez spuścizny – ostatecznie zapomnianym. Seabrook zdał sobie sprawę, że jego intensywne picie było czymś więcej niż tylko piciem, że stracił kontrolę. Kiedy zaczynał pić, nigdy nie mógł przestać.
Trzech Williamów – w szpitalu psychiatrycznym
W grudniu 1933 roku został umieszczony na własną prośbę w szpitalu psychiatrycznym w hrabstwie Westchester, niedaleko Nowego Jorku. Ta próba leczenia ostrego alkoholizmu mogła być też ostatnią próbą ratowania małżeństwa. To drugie się nie udało.
Wśród pacjentów zakładu dla obłąkanych było nieco alkoholików. Seabrook pozostał w szpitalu do następnego roku, a w 1935 opublikował swoje doświadczenia w formie pamiętnika. Książka „Azyl” stała się bestsellerem. We wstępie zaznaczył, że jest to historia prawdziwa. Podczas leczenia miał doświadczenie podobne do dwóch pozostałych Willich tu opisanych.
„Zacząłem czuć się wewnętrznie oświecony rodzajem mistycznego, jeśli nie żałosnego uniesienia, dziwnie podobnym do tego, które czasem przychodzi po długotrwałym piciu, kiedy whisky jest dobra i pije się jej dużo, nie stając się agresywnym lub chorym. To było tak, jakby świat został nagle otoczony miękkim, nieziemskim światłem”. Azyl, W. Seabrook, str. 132
„W pewnym momencie poczułem znaczny strach, wręcz przerażenie. Byłem gotów poniżyć się, oddać siebie, swoje życie, wolę, ciało w ręce silniejsze niż moje własne. Byłem skończony i wiedziałem o tym, nie miałem szans ratowania siebie. Zostałem nagi, zdolny tylko do jednej rzeczy, którą zalecają Ojcowie Kościoła, do pragnienia zbawienia”. Azyl, W. Seabrook, str. 147-148
Pomimo tego, że to duchowe doświadczenie brzmi podobnie do tych, którzy twierdzą, że mieli bezpośredni kontakt ze Stwórcą, nasz Willie uważał to, co mu się przydarzyło, za zjawisko czysto psychologiczne.
Dodatek „Doświadczenie duchowe”, do Wielkiej Księgi w drugim wydaniu odnosi się do „zmiany osobowości wystarczającej do wyzdrowienia z alkoholizmu” i mówi że takie rehabilitacje „zamanifestowały się wśród nas w wielu różnych formach”. Brzmi to znacznie mniej magicznie niż opisy znalezione w innych miejscach książki. Oczywiście niektórzy nadal uważają, że żadna ludzka siła nie może ulżyć naszemu cierpieniu, ale tak naprawdę to są tylko spekulacje. Widzimy rezultat, a nie przyczynę, która, tak czy inaczej, pozostaje niewiadomą.
Trzech Williamów – William Griffith Wilson
Gdy Willie Seabrook został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym w 1933 roku, William Griffith Wilson, człowiek, który odniósł krótkotrwały sukces jako bywalec Wall Street, był w rozpaczliwych tarapatach z powodu własnego alkoholizmu. Był leczony cztery razy w szpitalu Townsa w 1934 roku. Seabrook prawdopodobnie mógł sobie pozwolić na umieszczenie się w tej ekskluzywnej placówce na Manhattanie, ale tego nie zrobił. Być może wyczuł, że jeden tydzień kuracji da mu niewiele lub zgoła nic.
Możliwe też, że napisanie powieści o życiu w zakładzie psychiatrycznym było jego jedyną prawdziwą motywacją. W każdym razie Seabrook wiedział, że jego nadmierne picie przerodziło się w alkoholizm. Stracił kontrolę. Jego słynna książka, Azyl, została opublikowana w roku, w którym Bill Wilson poznał Boba Smitha i narodzili się Anonimowi Alkoholicy.
William Griffith Wilson był wnukiem naszego pierwszego „Williego”. Jak wspomniano wcześniej, podczas dorastania w East Dorset i Rutland w stanie Vermont, młody Willie często słyszał historię nawrócenia swojego dziadka, tę która doprowadziła go do trzeźwości.
Zanim bezrobotny naciągacz z Wall Street został rzucony na kolana przez alkoholizm, miał w pamięci historię swojego imiennika, z której mógł czerpać. Poczucie beznadziei pobudza ludzką wyobraźnię. Desperacja mogła popchnąć skłaniającego się ku agnostykom dziadka do ponownej oceny religijnych ludzi. Pięćdziesiąt siedem lat później, po tym, jak jego stary przyjaciel Ebby przyszedł mówić o swoim ozdrowieniu, Bill mógł pobudzić własne zdolności twórcze, co w efekcie doprowadziło go do „gorącego błysku”.
Przeżycie duchowe
Trzech Williamów: „Czułem się uniesiony, jakby wiał wielki, czysty wiatr ze szczytu góry” (WK, s. 14). „Wydawało mi się czy widziałem oczami umysłu, że jestem na górze i że wieje wiatr nie powietrza, ale ducha” (ładna poezja) (Anonimowi Alkoholicy Wkraczają w Dojrzałość, s. 63). Działo się to jakoby w szpitalu Townsa. We wcześniejszym szkicu „Historia Billa” te fajerwerki odbywają się w kuchni pana domu, wkrótce po tym, jak Ebby wyszedł po słynnej wizycie i deklaracji – „Mam religię”. Oryginalna wersja miała jednak kilka mankamentów.
Po pierwsze, nasz bohater był wtedy pijany. Po drugie, komunikacja z Istotą Najwyższą ma przynieść trzeźwość i usunąć obsesję picia. Bill wypił następnego dnia, aby zwalczyć kaca, i padł przed 18:00, kiedy Lois wróciła do domu. Jego picie trwało jeszcze przez dwa tygodnie.
Po trzecie, „gorący błysk” Billa, jak to czasami nazywał, nie byłby „… rezultatem tych kroków…” (WK, s. 60). Nie zrobił przecież nic poza słuchaniem kolegi. To nie była dobra pozycja do robienia Kroków. Wielki Cud wymagał zmiany miejsca. Bill opowiada nam o swojej pierwszej reakcji na „doświadczenie”. „To było coś. Stwórca przyszedł do mojego pokoju! Niesamowite!”
W książce „AA Wkraczają w Dojrzałość” mówi: „miałem halucynacje”. W Wielkiej Księdze oświadczył, że był „zaniepokojony” (s. 13) i zastanawiał się czy „nadal jest zdrowy na umyśle” (str. 13). Jak widać, sam Bill podejrzewał, że te historie mogły być wytworem chorego umysłu.
Mamy jeszcze jedną możliwość: może on, jak podejrzewa niezrównany Joe C. z Toronto, to wszystko zmyślił ?!
Autor artykułu, Bob K., jest autorem książki „Kluczowi gracze w historii AA”, wydanej w 2015 roku. W przygotowaniu są dwie kolejne książki. The Road To AA: 1620-1935 oraz The Secret Diaries of Bill W, która jest intrygującą fikcją biograficzną. Bob niedawno świętował 30 lat trzeźwości.
Trzech Williamów – tłumaczenie za zgodą AA Agnostica. Polecam inne artykuły na tej stronie.