Artykuły

Sens życia – Ateiści i Agnostycy

Sens życiaJeśli nie ma życia pozagrobowego, celu i powodu istnienia wszechświata, to jak sprawić, by twoje życie miało znaczenie?

Jan Doig

Sens życia – Trzy lata i dziewięć miesięcy temu głośno powiedziałam, że jestem agnostyczką. Potem mój mąż nagle zmarł w wieku 47 lat, a moje życie legło w gruzach. To nie przesada. Gdy te straszne dni mijały jak we mgle, wciąż pojawiało się to samo pytanie. Dlaczego? Dlaczego on? Przyjaciele o dobrych intencjach powiedzieli mi, że to część planu Bożego i po prostu nigdy się nie dowiem, po co to było. A inni, o nieco bardziej liberalnych poglądach, że wszechświat dał mi lekcję. Że miałam się czegoś nauczyć.

Te myśli wywołały we mnie wielki strach, złość i konsternację. Jaki Bóg, nawet gdyby miał dla mnie plan, oddzieliłby dobrego, łagodnego mężczyznę od jego dzieci? Dlaczego Bóg lub Wszechświat miałby patrzeć na Ziemię i wybrać akurat naszą małą rodzinę by ją tak potraktować? Dlaczego tak miły człowiek, prawie bez wad, który nigdy na nikogo nie podniósł ręki, nagle odszedł? Mój najlepszy przyjaciel od 29 lat.

Odrobiłabym każdą lekcję, której wszechświat chciałby mnie nauczyć. On nie musiał umierać! Dużo o tym myślałam. Wychowałem się w katolickim domu, więc poczucie winy mam niejako wpisane w geny. Czy byłam złą żoną? Gdybym wierzyła w życie pozagrobowe, czy mogłabym do niego dołączyć? Czy on na mnie czeka? To był rozpaczliwy czas. Szukałam dowodów, a ich nie było. Trzeba było mieć wiarę i wierzyć.

Pewnego dnia, gdy siedziałam na ławce w parku, nagle pomyślałam: A może nikt nie jest winny? Nie Bóg, nie ja, nie wszechświat. Zmarł i to wszystko. Brak planu. Po prostu straszny zbieg okoliczności. Niewielkie zaburzenie w sercu doprowadziło do poważnej i ostatecznie śmiertelnej arytmii, która zabiła go w ciągu kilku chwil. To pogląd czysto naukowy. Może wydawać się zimny i bezduszny, ale znalazłam pocieszenie. Płakałam i płakałam, ale to miało dla mnie logiczny sens i przyniosło mi spokój.

Wspomnienie

Moje serce i głowa wciąż tęsknią za mężem każdego dnia. Cenię wszystko, co mi dał i kocham go dzisiaj tak samo, jak w dniu jego śmierci. Ale pamiętam nasze szczęśliwe chwile i nie zadręczam się pytaniem, co zrobiliśmy, by zasłużyć na tę straszną rozłąkę. Deklaruję, że jestem ateistką (a więc, humanistką), a moi przyjaciele kręcą głowami. Jestem na prostej, wąskiej drodze, bez przewodniej ręki stwórcy czy jakiejkolwiek instrukcji.

Nie jestem osobą religijną ani duchową. Z jakiegoś powodu wiele moich przyjaciółek jest zszokowanych tym wyznaniem. Nie wierzę w Boga ani wszechświat, który ingeruje w życie ludzi. Nie wierzę w anioły, moc modlitwy, dusze, duchy ani w życie pozagrobowe. Ta lista jest długa. Myślę, że wszystko ma racjonalne uzasadnienie, nawet jeśli tego nie rozumiemy. Znajduję sens w codziennych sprawach i chcę iść tą drogą. Wschodzi słońce i mam szansę być miła dla każdego, kto stanie mi dziś na drodze, to mogę zrobić. Dokonuję tego wyboru sama z siebie, nikt nie musi mi nic mówić. Staram się żyć w zgodzie ze sobą. Robię dziś co w mojej mocy, a jeśli mi się nie uda, jutro spróbuję ponownie. Wspieram się we podróży przez życie. Wyciągam wnioski.

Radość życia

Znajduję radość w ludziach, których kocham. Kocham i jestem kochana. Znajduję spokój w miejscach, które odwiedzam. Wzruszam się gdy słucham muzyki, którą lubię, a w innych rzeczach odkrywam niemal dziecięcą radość. Ten świat jest genialny i pełen fascynujących rzeczy. Nie muszę wierzyć w to, co mi kiedyś wpojono. Zadaję pytania i staram się na nie odpowiadać za pomocą logiki i rozumu. Wierzę, że każde ludzkie życie ma taką samą wartość. Zmagam się z tym, jak trudny jest świat, kiedy mając wolną wolę, niektórzy podejmują straszne decyzje. Żadne bóstwo ich do tego nie zmusza, będą musieli sami z tym żyć.

Życie to walka, a żałoba nigdy nie jest łatwa do przetrwania. Miewam chwile bolesne i samotne. Staram się kochać i opiekować się rodziną, przyjaciółmi i mimo wszystko czerpać radość z życia. Płaczę z przyjaciółmi, gdy są w rozpaczy, słucham opowieści innych ludzi i staram się być miła. Słucham i się uczę. Pomaga to mi być lepszym człowiekiem. Życie bez Boga nie jest życiem bez sensu. Wszystko ma sens, każda relacja i interakcja. Wszystko ma znaczenie.

Sens życia – Gia Milinovich, scenarzystka i prezenterka

Kilka lat temu pracowałem nad scenariuszem filmu „Sunshine”, Alexa Garlanda. Był to obraz nieuchronnego, ostatecznego końca świata. Każdego dnia Alex i ja długo dyskutowaliśmy o „końcu czasu”. Jedna rzecz, którą powiedział, utkwiła we mnie: „Nasz problem polega na tym, że w całkowicie pozbawionym sensu wszechświecie nasze życie ma znaczenie”.

Myślę, że wszechświat ma jednak jakiś sens. Moje dzieci coś dla mnie znaczą. Mój mąż coś dla mnie znaczy. Róże kwitnące w ogrodzie też coś dla mnie znaczą. Tak więc wszechświat ma znaczenie, ale ma ono zasięg bardzo lokalny, może istnieje ono tylko tu, na Ziemi?

Kiedy zaczynamy myśleć w uniwersalnych, długich okresach, nasze postrzeganie człowieczeństwa się zmienia. Różnice zdań wydają się być żałosne. Granice państw – śmieszne. Jedyne, co staje się ważne, to zrozumienie, jak to wszystko działa, jak powstała sama materia i energia, dokąd świat zmierza. Zaakceptowanie tego, że nie tylko ja umrę, ale że znikną także wszyscy, których znam i których nie znam – cała ludzkość i pewnie wszechświat – przyniosło mi głęboki spokój. Nie muszę uciekać od strachu przed zapomnieniem. Nie boję się. Celebruję i doceniam rzeczywistość. Nie łudzę się, że w którymś akcie mojego życia jakiś magiczny deus ex machina sprawi, że wszystko się szczęśliwie skończy. Wystarczy mi, że istnieję, że jestem tu teraz, choć na krótko, z wami wszystkimi…

Sens życia – Kat Arney, biolog i pisarz

Wychowałem się w Kościele anglikańskim. Jako nastolatek „odnalazłem Jezusa” i dołączyłem do ruchu ewangelickiego, pewnie dlatego, że bardzo chciałem poczuć się częścią jakiejś grupy, lubiłem też grać w zespole kościelnym. Na studiach doktoranckich, desperacko niezadowolony z mojej kariery naukowej, relacji z ludźmi i wszystkiego innego, doznałem przemiany duchowej. Wyraźnie pamiętam to nagłe uświadomienie sobie, że mam tylko jedno życie i muszę zrobić z nim to co jestem zrobić w stanie. Nie ma nieba ani piekła, nie ma żadnej magicznej istoty, ja jestem jedynym kapitanem tego statku.

To był niesamowicie wyzwalający moment, uświadomił mi, że prawdziwym sensem życia jest to, co tworzę z ludźmi wokół mnie, rodziną, przyjaciółmi, współpracownikami … Niektórzy wierzą w bajki religijne, aby nadać życiu sens, ja wolałbym mierzyć się z tym, co sugerują dowody naukowe. Wszystko, co mamy, to nasze człowieczeństwo. Dlatego bądźmy dla siebie dobrzy i delikatni, dzielmy się radością z tego, że po prostu żyjemy tu i teraz. Dajmy z siebie wszystko.

Sens życia – Dr Buddhini Samarasinghe, biolog molekularny

Myślę, że dwie rzeczy związane z życiem w świecie bez Boga przerażają wielu ludzi. Po pierwsze, nikt nie czuwa, nie kieruje ich życiem. Po drugie, ponieważ nie ma życia po śmierci, wszystko wydaje się raczej ponure. Mnie to natomiast, zamiast przestraszyć, wyzwoliło. Przecież to oznacza, że mogę robić to, co chcę; moje wybory są naprawdę moje. Co więcej, czuję się zdeterminowany, aby jak najlepiej wykorzystać lata, które przyjdzie mi żyć na tej planecie, nie zmarnować ich. Życie, które teraz prowadzę, nie jest próbą generalną przed czymś większym później, mam się skupić na tu i teraz. W ten sposób odnajduję sens i cel w tym, co może wydawać się bezsensowną egzystencją. Koncentruję się na tym, co mogę zrobić, na zmianach, jakie mogę wprowadzić w życie wokół mnie w tak krótkim czasie, jaki mi pozostał.

Tłumaczenie za zgoda administratora strony AA Agnostica. Na podstawie artykułu Toma Chiversa opublikowanego pierwotnie w serwisie BuzzFeed.