John B.

Krok 9 – John B.

Krok 9 AA: Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych. Mój krok 9: Dokonujemy stosownych zadośćuczynień, kierując się uczciwością, zdrowym rozsądkiem i dobrem osób skrzywdzonych.

Krok 9

Jak powiedziałem w artykule o Kroku 8, byłem niezbyt chętnym uczestnikiem procesu zadośćuczynień. Byłem trzeźwy każdego dnia, chodziłem na dwa lub trzy mityngi w tygodniu i nawiązywałem nowe, autentyczne, osobiste relacje. Połączenie tych trzech nowych zachowań stanowiło dla mnie swoistą nagrodę i cieszyłem się z wczesnych rezultatów trzeźwego życia. Beznadzieję zastąpił optymizm, bo mogę żyć bez alkoholu, strach przed porażką był najsłabszy, od kiedy pamiętam. Korzystałem z tego, co niektórzy nazywają bonusami za trzeźwość, a moje zaangażowanie w zmiany pomogło mi naprawić prawie każdy osobisty związek w życiu. Zwróćcie uwagę na słowo „prawie” – popełniłem jeden znaczący błąd i chcę go omówić, zanim wyjaśnię, dlaczego uważałem, że podejście Billa Wilsona do Kroku 9. było mało przydatne.

Od samego początku nasze małżeństwo z Helen cierpiało z powodu mego egoizmu, arogancji, lekceważenie jej opinii i decyzji mających znaczący wpływ na życie. W 1978 roku, po kilku latach pracy jako nauczyciel, przekonałem ją, że dobrym impulsem dla mej kariery będzie zakup restauracji czy baru na wsi, w stanie Indiana. Niecałe dwa lata później byłem już na terapii odwykowej z powodu alkoholizmu. Helen tymczasem kontynuowała swoją pracą nauczycielki i cierpiała przez kolejne lata mojego ustawicznego picia. Byłem aktywnym alkoholikiem, a firma, którą usiłowałem prowadzić mogłaby równie dobrze zostać uznana za organizację non-profit. Po ostatnim piciu, 4 sierpnia 1984 roku, poprosiłem o jeszcze jedną szansę.

Rozstania i powroty

To zdarzenie zapoczątkowało moją trzeźwość, ale nie doprowadziło do rozwiązania problemów małżeńskich. Gdy nie piłem siedem lat, rozstaliśmy się. Po jakim czasie zająłem się zawodowo poradnictwem odwykowym i wróciliśmy do siebie. Po sprzedaży baru, przeprowadzce do stanu Georgia, gdy miałem znów pracę i stabilny, wiarygodny dochód, nasze małżeństwo zaczęło układać się lepiej. Jesteśmy razem 53 lata.

Rozmawiałem o tej części naszego życia z Helen, kiedy próbowałem wymyślić, co napisać na ten temat w Kroku 8. i zrobić w 9. Wow! Czy naprawdę było tak źle, zapytałem? Odpowiedziała: „Nigdy nie byłeś bardziej pomocny, niż wtedy gdy przeprowadziliśmy się do Gruzji”.

Teraz – co mnie zniechęca do Kroku 9. w oryginalnym brzmieniu zaproponowanym przez Billa W.? Przede wszystkim, brzmi on niejednoznacznie. Dokonuj zadośćuczynień, jeśli to możliwe. Kto decyduje czy jest? Nie rob tego, jeśli ktoś może zostać skrzywdzony. Znowu, kto decyduje? Być może nie widzisz dużej różnicy w moim określeniu tego Kroku, ale terminy: „uczciwość” i „zdrowy rozsądek” dodają element racjonalności do tego działania.

Odzyskać reputację.

Przykłady przedstawione w rozdziale Wielkiej Księgi, „Do czynu”, nie trafiały do mnie. Jeden z nich wręcz stoi w sprzeczności z ostatnią częścią Kroku: „poza przypadkami, w których skrzywdziłyby to ich lub innych”. Na stronie 79 Wilson pisze: „Możemy stracić naszą pracę lub reputację lub nawet zostać skazani na karę więzienia, ale jesteśmy gotowi. Musimy być. Nie możemy się wahać”. Tu powinien dojść do głosu zdrowy rozsądek. Czy nie byłoby mądrzej, korzystając z trzeźwych dni, wzmocnić naszą pozycję, odbudować reputację i spróbować wyeliminować lub chociaż ograniczyć karę więzienia? Sądzę, że Billowi łatwiej było proponować tak twarde rozwiązanie; nie miał pracy do stracenia i nie groziły mu żadne zarzuty karne.

W późniejszych latach dokonuje on pewnej korekty tego stanowiska. W „12/12” nawet ostrzega: „Czy będziemy tak nieustępliwi i surowi wobec siebie, że nie będzie obchodzić nas, co stanie się z rodziną i domem”? W Big Book (1939) powiedział, że konieczne będzie zaryzykowanie wszystkiego. W „12/12” (1953) zaleca ostrożność. Większość z nas zgodziłaby się z tym drugim stanowiskiem. Czternaście lat trzeźwości i doświadczeń popchnęło Wilsona w tym kierunku.

Rażący przykład egocentryzmu udającego zadośćuczynienie można znaleźć na stronie 80-tej Wielkiej Księgi. Dręczony wyrzutami sumienia mężczyzna idzie do kościoła i pierwszej niedzieli publicznie wyznaje licznie zgromadzonym wiernym, jak kilka lat wcześniej, swoim nieuczciwym zachowaniem, upokorzył i ostatecznie zrujnował swego konkurenta biznesowego. Jego spowiedź zostaje dobrze przyjęta przez kongregację i człowiek ten staje się szanowanym członkiem społeczności. Nie ma wzmianki o żadnym zadośćuczynieniu czy podjęciu starań o przywrócenie dobrego imienia człowiekowi, który został zrujnowany. Brzmi to dla mnie egoistycznie.

Zdrada.

Poźniej jest gorzej. W dalszej części rozdziału Bill Wilson omawia, jak można poradzić sobie, jeśli to konieczne, z przyznaniem się do braku wierności. Przedstawia opis dziwnego sposobu myślenia usprawiedliwiającego tego typu czyny. „Nasz plan na życie nie jest ulicą jednokierunkową. Jest dobry dla żony, jak i dla męża. Jeśli ja mogę zapomnieć o zdradzie, to ona też.”(Big Book, s. 81). Pozwólcie, że podam hipotetyczny przykład odwrotnej sytuacji. Wyobraźcie sobie, jak większość mężczyzn zareagowałaby na takie słowa żony: „Tak kochanie, to prawda. Spałam z kilkoma facetami, ale to już koniec. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy wspólnie o tym zapomnieć?” Jak ten absurdalny przykład przetrwał korektę przed drukiem, jest dla mnie rzeczą kompletnie niezrozumiałą.

Wielka Księga nie zasługuje na wynoszenie jej do poziomu „źródła wszelkiej mądrości”, jak twierdzą niektórzy. W esejach „Język Serca”, z czerwca 1958 r., Wilson opisuje swój brak postępów w Kroku 11. jako przykład na „zahamowanie w rozwoju”, a następnie przyznaje, że w przypadku Kroku 9. „znalazł się w podobnym miejscu”. W 1938 r. pisał: „Nie wolno nam się wzdragać przed zadośćuczynieniem”. Dwadzieścia lat później sam wciąż próbował wymyślić, jak ma to robić.

Oto jak zacząłem realizować Krok 9. Pozostałem zaangażowany w działania, które, jak mam nadzieję, dowodziły, że poważnie podchodzę do trzeźwości. Oznaczało to takie zachowanie, które rzadko wymagało użycia słowa „przepraszam”. W moim przypadku każde wypowiedzenie tego słowa mogłoby być przyjęte z niedowierzaniem i podejrzeniem o szyderstwo. Zrobiłem zadośćuczynienia w oparciu o to, co było konieczne, kierując się uczciwością i zdrowym rozsądkiem. Nic więcej, nic mniej. Pamiętałem też o radzie sponsora: „głównym celem wszystkich Kroków jest zachowanie twojej trzeźwości”.

John B.

Krok 9. A warto też przeczytać o innych Krokach. Polecam też stronę www.aaagnostica.org