Świeckie AA

Duchowość Świecka

Duchowość, czym u licha jest? Czy może istnieć jakakolwiek duchowość bez religii? W jaki sposób ktoś, kto był Świadkiem Jehowy przez trzydzieści lat, po wytrzeźwieniu może stać się apostatą i „mistycznym ateistą”? Same dobre pytania. A dzisiaj mamy dobre odpowiedzi, w artykule napisanym przez Chada Minteera. Chad przedstawia swoje pojmowanie duchowości bez Boga. Roger C.

Znajdując Świecką Duchowość w AA

Duchowość. Dorastałem jako Świadek Jehowy i pozostałem nim do 30-tego roku życia. Mniej więcej wtedy wszedłem na ścieżkę zdrowienia. Byłem układnym małym chłopcem i młodzieńcem, pilnym i zdolnym uczniem, szybko robiłem postępy, zyskując przywileje i obowiązki. Nie miałem wtedy pojęcia, że ​​wiele z moich zachowań: sprawianie ludziom przyjemności, potrzeba aprobaty i uznania, znajdowanie wartości w osiągnięciach zewnętrznych, perfekcjonizm i pracoholizm było spowodowanych dorastaniem w dysfunkcji alkoholowej.

Mój tata był alkoholikiem, który zostawił nas i religię, kiedy byłem mały (od ponad 25 lat jest trzeźwy i teraz mamy dobre relacje). Rodzice rozwiedli się, gdy miałam 6 lat. Mama była samotnym rodzicem, dopóki nie wyszła za innego alkoholika, gdy miałam 11 lat. Ojczym okazał się być agresywnym typem i pijakiem. Kiedy byłem nastolatkiem uratowała mnie przed nim religia. Wtedy to uduchowienie stanowiło rdzeń mojej tożsamości. Ale zanim przyszedłem do AA, przytłoczony problemami, nie miałem pojęcia, co oznacza dbanie o siebie. Tkwiłem w toksycznym małżeństwie i nie umiałem odejść. Nie radziłem sobie ze związkami i z problemami rodzinnymi. Byłem głęboko rozczarowany systemem wierzeń i doświadczeniami we wspólnocie religijnej.

Kiedy wstąpiłem do AA, zacząłem zagłębiać się w religię porównawczą, filozofię Wschodu i Zachodu oraz wszelkiego rodzaju akademickie rozważania związane z teologią, filozofią, psychologią i socjologią – czyli wszystko to, czego nie moglem robić, gdy dorastałem. Dokonałem dekonstrukcji wcześniejszych przekonań, próbując wyjść poza intensywne poczucie winy i wstydu, które czułem, nie mogąc już dłużej wierzyć w religijnego Boga. Próbowałem oderwać się od wszystkich rzeczy, które robiłem jako wierzący i nie zdawałem sobie sprawy z tego, ile wątpliwości i rozterek duchowych doświadczałem. W końcu zaakceptowałem dysonans poznawczy, jednocześnie kwestionując i odrzucając wszelkie poczucie pewności.

Uwielbiam słowo „duchowy”, choć jest to termin, który musiałem przedefiniować i którego nie lubią niektórzy z moich przyjaciół humanistów. Oto, co duchowość oznacza teraz dla mnie jako mistycznego ateisty, czy kimkolwiek jestem.

Związki z innymi ludźmi oparte na uczciwości, otwartości, wrażliwości i wzajemnym szacunku.

Dla mnie jest to sedno powrotu do zdrowia. Wszystkie działania, wszystkie przyjaźnie, cała wspólnota, wszystko działa lepiej, gdy wynika z otwartości i uczciwości. Staje się prawdziwe i głębokie. Przypomina mi to ciągle, że jest coś poza mną, to znaczy poza moim ego, moimi historiami, rozumieniem i moją wiedzą. Także poza moim zaprzeczaniem, myśleniem życzeniowym, czy subiektywnym obrazem rzeczywistości. To poczucie więzi i rezultaty działań wynikające z relacji z innymi ludźmi chętnie określam doznaniem duchowym.

Wielowiekową mądrość kulturową i prawdę zawartą w doświadczeniu.

Zdrowienie z alkoholizmu jest przykładem działania „mądrości wieków”. Kulturowa mądrość naszych doświadczeń działa nawet w środowisku, gdzie ludzie używają słowa „Bóg” w jednym zdaniu i słowa „pieprzyć” w następnym. Moje doświadczenie w procesie zdrowienia utwierdza mnie w przekonaniu, że ta mądrość nie znajduje się wyłącznie w tekstach czy ruchach religijnych, jak uczono mnie, gdy dorastałem, choć również tam może być. Religia i praktyki religijne niektórym ludziom pomagają. Po prostu nie działają już w moim przypadku. Ale słuchanie prawdy o życiu, również własnym, z cudzych ust, identyfikacja, uświadomienie sobie kontekstu i perspektyw, których nie byłem w stanie zobaczyć sam, nazywam przeżyciem duchowym, nawet jeśli ma to podłoże czysto psychologiczne. Człowiek jest zwierzęciem społecznym, okazuje się, że mądrość można znaleźć w wypowiedziach innych ludzi, nawet grupy pijaków.

Świadomość skończoności, ograniczeń, tymczasowości wszystkiego i własnej śmiertelności.

„Życie na warunkach życia” wydaje mi się najlepszym tego określeniem. Słuchanie tysięcy opowieści na setkach mityngów przypomina mi o naszej wspólnej ludzkiej kondycji. Nie jestem bezradny ani beznadziejny, ale też nie jestem wyjątkowy. Jestem taki, jak inni ludzie. Nie panuję nad wszystkim. Niektórzy nazywają ten stan umysłu „pokorą”. Taki stan świadomości może być przyczyną dziecięcego zdziwienia i ciekawości. Czasami przeraża, np. gdy ktoś dowiaduje się, że ma raka. Niekiedy, to co słyszymy, jest frustrujące, irytujące, rozczarowujące. Powoduje strach, złość i chęć ucieczki. Ale w ostatecznym rozrachunku to właśnie czyni nas ludźmi, to czyni nas bardziej podobnymi do siebie i jest podstawą do współczucia i podziwu dla piękna, dobra, radości i pogody ducha.

Nasze naturalne cechy, takie jak uczciwość, nadzieja, odwaga, prawość, chęć, przebaczenie, wytrwałość i współczucie.

Wszystko co najlepsze i co najgorsze w naszej ludzkiej naturze, można znaleźć w opowieściach słyszanych na mityngach. Te doświadczenia są nam dostępne, możemy po nie sięgać. Prawdziwi ludzie mówią o swoich realnych problemach i zmaganiach z nimi. Jak śpiewał Leonard Cohen: „We wszystkim jest pęknięcie, tak wchodzi światło”.

To głównie mam na myśli mówiąc o duchowym doświadczeniu lub duchowej energii. Myślę, że liczą się też wszystkie „profanum”, te zwykłe czynności – kontakt z naturą, ćwiczenia, sport, właściwe odżywianie i wiele innych rzeczy, które utrzymują nas w zdrowiu i kondycji.

Pewnego razu, po szczególnie trudnym okresie w życiu i w trzeźwości, usłyszałem głos mówiący wyraźnie: „jesteś silniejszy niż myślisz”. Nie jestem osobą, która słyszy głosy. To nie był Bóg. To było moje własne ja, zasoby wewnętrzne, część mojej psychiki. Zdrowienie i to, co pojawiło się w moim życiu od momentu jego rozpoczęcia, pomogło mi uświadomić sobie własną wartość, możliwości i zobowiązania. To do mnie należy stosowanie tego, czego się nauczyłam, proszenie o pomoc i robienie tego, co w mojej mocy, by stworzyć życie i świat, który chcę mieć dla siebie. To zależy w dużym stopniu ode mnie, ale nie jestem w tym działaniu sam. Odzyskanie sił pomogło mi zrozumieć, że mogę to robić. To było duchowe przebudzenie, wejście w pełnię życia, o którym wcześniej nie myślałem, że jest możliwe.

Dzięki Bogu. Albo jak zwykł mawiać George Carlin, „Dzięki Joe.” Chad Minteer

Notka

Chad Minteer wytrzeźwiał w Twin Falls i Jerome w Idaho. Jest początkującym pisarzem i blogerem na pół etatu, w czasie gdy nie wykonuje swojej codziennej pracy – programisty komputerowego. Przedstawia się jako członek Anonimowych Alkoholików, ale również uczestniczy w spotkaniach Al-Anon, Dorosłych Dzieci Alkoholików (ACA) i Anonimowych Współuzależnionych(CODA).

Pisze bloga o zdrowiu i podróżach pod adresem www.recoveringallofme.com, w którym np. omawia emocje, takie jak wstyd i złość, powrót do zdrowia, a także książki, wydarzenia, grupę lub program wspierający wolną myśl i wolność emocjonalną związaną z powrotem do zdrowia. Możesz skontaktować się z nim za pośrednictwem strony www. lub pod adresem minteer.blog@gmail.com. Z przyjemnością rozważy opublikowanie twojej relacji z wydarzenia, recenzję książki lub opublikowanie twojego artykułu na blogu na podobne tematy.

Dwa, z kilku, komentarzy pod artykułem:
Dzięki Chad. Poleciłbym takie podejście każdemu, kto jest poważnie zainteresowany trzeźwością. Nikt nie powinien traktować metod zdrowienia, bez ich intelektualnej oceny, jak rzeczy oczywistych. Ja sam staram się ciągle być ciekawy. Uzależnienie jest poważne, groźne, jak pandemia. Lekceważące do niego podejście może się źle skończyć. Twój tekst jest prowokujący i wciągający. Joe C.

Dziękuję, Chad, za podzielenie się swoją historią. Miałam podobną drogę. Podczas wychodzenia z alkoholizmu doszłam do siebie po toksyczności, której doświadczyłam, gdy dorastałam jako katoliczka. Czuję się szczęśliwa, że znalazłam wystarczająco dużo więzi z innymi ludźmi na mityngach AA. Podobnie jak ty, uslyszałam od nich o uczuciach i doświadczeniach, które we mnie rezonują. Nadal jestem wkurzona, kiedy na mityngach za często słyszę słowo „Bóg”, ale moja tolerancja rośnie z czasem, w miarę gdy serce się otwiera i zdrowieje. Maureen

Tłumaczenie nieautoryzowane, dokonane za zgodą administratora strony AA Agnostica. Duchowość.