Aktualności

Kultura i Uzależnienie

Kultura, czy tworzy osoby uzależnione? W tym artykule chcę omówić sposób w jaki nasza kultura kieruje nas w stronę uzależnień. Zanim to zrobię, ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy w swego rodzaju transie. Jesteśmy zahipnotyzowani kulturą, która nas otacza. To niekoniecznie jest złe, po prostu tak jest.

W każdym społeczeństwie tak się dzieje. Wartości jakimi się kierujemy w życiu są nam, w dużej mierze, przekazywane przez rodzinę. Rodzice uczą swoje dzieci światopoglądu, jest on jak filtr, określa, co jest prawdziwe, a co nie, co zakazane, co właściwe, jacy powinniśmy być i co czuć. Sposób, w jaki ten światopogląd jest przekazywany jest unikalny dla każdej komórki społecznej, wpływa na niego wiele rzeczy, również to co ukształtowało dzieciństwo naszych rodziców.

Pierwszą kwestią, którą musimy omówić, jest to, że nasza kultura jest nadmiernie skoncentrowana na „posiadaniu”. To skupienie wyłania się z kapitalizmu, który potrzebuje konsumentów. Jesteśmy indoktrynowani absurdalną ideą, że więcej znaczy lepiej, więc chcemy kupić nowy samochód, nowe ubrania, najnowszy telefon komórkowy czy tablet. Już Erich Fromm zauważył, że uwewnętrzniamy tę postawę. Poczucie własnej wartości mierzymy jakością i ilością posiadanych rzeczy, takich jak pieniądze, domy, samochody itd. Ten, kto ma największą liczbę zabawek, wygrywa. Taką postawę można podsumować: „Znaczę tym więcej, im więcej mam”. W końcu wierzymy, że nasza samoocena zależy od tego, co mamy, a nie od tego, kim jesteśmy. Tracimy z oczu cechy naszego charakteru.

Kultura – więcej mieć

Obsesja na punkcie „mieć” wpływa na to, jak odnosimy się do siebie. Interesuje nas jak bardzo jesteśmy rynkowi, a innych traktujemy jak przedmioty. Kobiety są postrzegane jako obiekty seksualne i same również odnoszą się do siebie w ten sposób. Mężczyźni są zwykle oceniani przez pryzmat swych sukcesów. Dużym problemem jest, że to, co sprawia, że ​​mężczyzna odnosi sukcesy w pracy, prawie uniemożliwia mu nawiązanie ciepłych i pełnych miłości intymnych relacji osobistych. Podobne problemy ma kobieta, która traktuje siebie jako obiekt seksualny i zbytnio przejmuje się swoim wyglądem. To część szaleństwa. Samoocena musi być ciągle potwierdzana przez innych. Aby czuć się dobrze ze sobą niezbędna jest nam zewnętrzna akceptacja.

To szaleństwo tworzy kolejny problem. Wpadamy w obsesję „więcej”. Więcej znaczy lepiej, prawda? To bzdury i jeden ze sposobów, w jaki kultura społeczna popycha nas w stronę uzależnienia. Pamiętam moment, w którym zdałem sobie sprawę, że jest to sedno nałogu. Uzależnienie to doświadczenie wiary, że więcej znaczy lepiej. Jeśli jedno piwo sprawia, że ​​czuję się dobrze, to więcej piwa sprawi, że poczuję się lepiej. Jeśli impreza jest świetna, to imprezowanie każdej nocy będzie jeszcze lepsze. Niestety ten nonsens dotyczy prawie wszystkiego w naszym życiu. Rzadko jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy lub kim jesteśmy.

A może być kimś innym?

Chcemy być kimś innym niż jesteśmy. Nie czujemy się wystarczająco dobrze we własnej skórze. Obraz tego, kim powinniśmy być, jest zniekształcony przez światopogląd. Dążymy do perfekcji. Chodzi o więcej i więcej. Wydajemy miliony dolarów na najnowszy sprzęt do ćwiczeń, bo dzięki niemu możemy stać się atrakcyjniejsi i mieć lepsze ciało. (Niestety większość z tych gadżetów zbiera później kurz pod naszymi łóżkami). Plany wzbogacenia się i pieniądze w jakiś magiczny sposób sprawią, że poczujemy się bezpieczniej. Kobiety wydają miliardy dolarów na operacje plastyczne, by mieć „idealne ciało”. Mężczyźni też odwiedzają chirurga plastycznego, ale przede wszystkim stają się pracoholikami, poświęcają się karierze, by mieć lepsze życie. Stajemy się ludźmi coś robiąc, a nie po prostu będąc. Co za tragedia!

Innym nonsensem jest założenie, że życie powinno być łatwe, a satysfakcja szybka. Szukamy łatwiejszej, łagodniejszej drogi i mamy nadzieję na natychmiastowe rezultaty. Straciliśmy zdolność czekania, cierpliwości. Cóż, życie nie jest łatwe, a rzeczy najbardziej wartościowe nie przychodzą lekko. Ale nikt nam tego nie mówi. Zamiast tego jesteśmy bombardowani wiadomościami, które każą nam wziąć magiczną pigułkę, a ból głowy natychmiast zniknie. Nie ma potrzeby szukać lepszego sposobu radzenia sobie ze stresem. Nie musimy zastanawiać co wpędza nas w depresję. Weź antydepresant i poczujesz się lepiej. Kupujemy leki na odchudzanie z reklamy w telewizji, które obiecują nam pomóc schudnąć podczas snu, więc po co tracić czas na siłowni. To takie proste.

Kultura, a używki

Kiedy zaczynamy brać narkotyki, one działają. Mam na myśli efekty, od razu czujemy się lepiej. Jesteśmy bardziej seksowni, zabawni, zrelaksowani, bardziej spontaniczni. Jesteśmy wolni od lęków i obaw. Nasze fałszywe „ja” dopasowuje się do tej szalonej kultury. Miałem przyjaciela, który stwierdził, że nie wie, czy urodził się alkoholikiem, ale wie, że stał się nim w momencie, gdy wypił pierwszego drinka. Zadziałało, alkohol uwolnił go od wszystkich bzdur. Nastawiliśmy się na uzależnienie. Uzależniamy się od narkotyków, alkoholu, seksu, hazardu, kompulsywnego objadania się lub głodzenia. Od wydawania pieniędzy, kupowania nowych ubrań, szukania lepszego chłopaka lub dziewczyny, żony czy męża. Uzależniamy się od „więcej”.

Mogę zabrzmieć jak paranoik, ale uważam, że istnieje kulturowy spisek, który podkopuje rozwój naszego prawdziwego, duchowego ja. Zachęca się nas do porzucenia prawdziwego ja i stania się czymś sztucznym, uszkodzonym przez nakazy współczesnej kultury społecznej. Sprzedajemy się, ale w głębi duszy wiemy, że coś jest nie tak.

Nasze niezadowolenie – to dobra wiadomość. Może wyczuwamy, że to jest choroba? Jesteśmy niezadowoleni z tego, kim jesteśmy i jak żyjemy. Nie uciekajmy od tego bólu. On oznacza, że coś jest w nas „właściwe”. Jung opisał ludzi jako istoty odczuwające „duchowe pragnienia”. To duchowe lub prawdziwe ja dociera czasem do nas. Jest jak budzik, który będzie dzwonił, dopóki się nie obudzimy. Więc to, co jest w nas dobre nie pozwala całkowicie poddać się tym wszystkim nonsensom.

Zmiana postawy

Zdrowienie pomaga nam odnaleźć zagubione, prawdziwe ja. Pomaga połączyć się z tym, kim naprawdę jesteśmy. Zdrowienie dotyczy „bycia”, a nie „posiadania”. To niesamowita podróż, która zaczyna się od rozbicia fałszywego ja. Ono otwiera drzwi do odkrycia naszego prawdziwego ducha. Każda dyscyplina duchowa dotyczy „być”, a nie „mieć”. Właśnie dlatego 12 Kroków tak dobrze pomaga tym, którzy cierpią na różnego rodzaju uzależnienia. Kroki ułatwiają duchowe przebudzenie pierwotnie oparte na poczuciu klęski i beznadziei, jak zauważył Bill Wilson.

Podczas procesu zdrowienia doświadczamy 180-stopniowej zmiany w naszym nastawieniu do życia; to niezwykła, osobista przemiana. Czasem jest to nie do uwierzenia. Od obsesji „mieć więcej” idziemy do skupienia się na „być” i życiu inspirowanym duchowymi zasadami. Rozwijamy pozytywne cechy charakteru. To przerywa trans i leczy naszą chorobę. Tak jak Alicja w Krainie Czarów, zaczynamy widzieć, że „to, co jest, nie jest, a co nie jest, jest”. Cóż za niesamowita podróż.

Dr Allen Berger jest międzynarodowym ekspertem w dziedzinie nauki o uzależnieniu i autorem wielu książek. Jego interpretacja 12 Kroków AA została zawarta w pozycji „The Little Book: A Collection of Alternative 12 Steps”. Najnowsza książka Allena, wydana w czerwcu 2021 roku, to „12 Essential Insights for Emotional Sobriety” („12 spostrzeżeń istotnych dla emocjonalnej trzeźwości”).

Jest to „lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce opanować sztukę życia i kochania”. Wiele bardzo pozytywnych recenzji książki można przeczytać na stronie Amazon. Możesz dowiedzieć się więcej o dr Bergerze na jego stronie internetowej: www.abphd.com.

Dr Allen Berger

Tłumaczenie za zgodą administratora strony AA Agnostica.