Artykuły

Wyższy Cel

Wyższy CelJestem alkoholikiem, od ponad dziewięciu lat trzeźwym. Jestem też agnostykiem / ateistą, który regularnie chodzi na mityngi AA. Wiele osób pyta, w jaki sposób jako agnostyk mogę pozostać trzeźwy, jeśli odrzucam jedną z fundamentalnych tez AA, jaką jest wiara w religijnego Boga? No cóż, moja trzeźwość nie zależy od Siły Wyższej, pisanej wielkimi literami, ale jest oparta na „wyższym celu”.

Wyższy cel – za chwilę to wyjaśnię, ale najpierw pozwólcie, że opowiem trochę o sobie. Mój problem z alkoholem był tak poważny, że byłem aż na czterech różnych terapiach odwykowych w Toronto. Pierwsze dwa odwyki nie były oparte na programie AA i dlatego tam pojechałem. Byłem wcześniej na kilku mityngach AA i wychodziłem z nich zbulwersowany niezbyt subtelnymi religijnymi podtekstami. Nie mogłem zaakceptować tych wszystkich rzeczy o Bogu.

Po trzech miesiącach terapii w Halton Recovery House (na przełomie lat 1997/98) udało mi się zachować trzeźwość przez półtora roku. Sięgnąłem po drinka i następną rzeczą, którą pamiętam był szpital, oddział psychiatryczny, ale pięć lat później! Był rok 2004, a ja byłem bez pracy, domu i przyjaciół. Nawet mój brat nie odebrał telefonu. Tam zdecydowałem, że nie chcę umierać jak pijak. Wiedziałem, że potrzebuję leczenia by zacząć trzeźwieć i wybrałem ośrodek Renascent. Tym razem udało się, data mojej trzeźwości to 30 września 2004.

Teraz mój wyższy cel

Podczas ostatnich dwóch terapii odkryłem, że mam obsesję na swoim punkcie, a brak jest we mnie troski o innych ludzi. Jak powiedział Bill Wilson: „Podstawowym faktem, którego nie dostrzegamy wcześniej, jest nasza całkowita niezdolność do nawiązania prawdziwego partnerstwa z innym człowiekiem”. To była brutalna i zabójcza dla mnie prawda, jeśli nie podjąłbym jakiegoś działania.

Mój wyższy cel jest tak prosty, jak to tylko możliwe (co już, samo w sobie, jest niemałym wyczynem dla alkoholika). To być na mityngu i dzielić się swoim doświadczeniem z innymi ludźmi. Nawet jeśli nie mogę zrobić nic innego aby pomóc, muszę tam być, bo być może ktoś mnie potrzebuje. To bycie wymaga interakcji z innymi uczestnikami spotkania. Jestem głęboko przekonany, że izolacja i samotność to główne powody nawrotów choroby alkoholowej. Przyjmuję do wiadomości, że moja trzeźwość zależy od właściwych relacji z ludźmi wokół mnie.

AA było i nadal jest, pierwszą linią obrony przed izolacją. Wiem, że mogę tu być szczery i mówić o prawdziwych rzeczach, ale to nie jedyne miejsce na integrację. Był to dobry początek, teraz w moim życiu są też ludzie spoza AA. Więc, kiedy znowu jestem częścią rasy ludzkiej, powinienem zastanowić się jak mam postępować i co właściwie robić na tym świecie?

Dobre zachowanie

Uważam, że nie potrafimy sami wymyślić sposobu na dobre zachowanie, ale możemy tak postępować, aby to myślenie do nas przyszło. Co to jest dobre zachowanie? To robienie właściwych rzeczy, niezależnie od tego, co o nich myślimy. W tym też pomaga stosowanie zasad AA. Dla mnie Kroki to są wskazówki mówiące jak mam zachowywać się jako normalna istota ludzka. Są jak światła migające na tablicy życia. Jeśli w jakiejś sytuacji jeden z Kroków ciągle przychodzi mi do głowy, wiem, że muszę się mu przyjrzeć. Na przykład, jeśli poczuję urazę lub złość, muszę zastanowić się jaki jest mój w tym udział (Krok 4.), a jeśli dojdę do wniosku że zrobiłem coś źle, muszę przeprosić i spróbować zadośćuczynić (Krok 10.).

Po ponad roku trzeźwości zacząłem pracować jako wolontariusz w ośrodku terapii Renascent. Widocznie robiłem to nieźle, bo po jakimś czasie zaproponowano mi pracę na pełen etat. Polegała ona na wstępnej ocenie osób, które chciały uczestniczyć w programie leczenia. Moim zadaniem były rozmowy kwalifikacyjne i ustalanie czy wzajemnie pasujemy do siebie, czy możemy tym ludziom efektywnie pomóc.

Powiedzieć, że mi się to podobało, byłoby niedopowiedzeniem wszechczasów. Po raz pierwszy w życiu miałem pracę, która nie była pracą tylko przyjemnością. Gdy budziłem się rano, nie mogłem doczekać się, kiedy tam dotrę. To był wręcz idealny sposób, aby żyć zgodnie z zasadą wyższego celu. Stałem się użyteczną częścią rasy ludzkiej.

Kłopoty zdrowotne

Wszystko szło dobrze, aż do 2010 roku, kiedy zgłosiłem się do szpitala z paraliżującym bólem brzucha. Rak okrężnicy – potrzeba było dwóch operacji by go usunąć. Nie było jednak wytchnienia. W lutym 2013 roku wróciłem do szpitala z powodu bólu biodra. Diagnoza brzmiała: rak płuc, który rozprzestrzenił się na okolice miednicy i uszkodził część struktury kostnej po lewej stronie biodra. Stąd ból, na który nie ma leku, są tylko, miejmy nadzieję, środki mogące go kontrolować. Ośrodek Renascent dosłownie wysłał mnie pewnego dnia do domu, nie mogli znieść grymasu bólu na twarzy, który próbowałem ukryć. Ponownie zgłosiłem się do szpitala St Mike’s. To było w lutym zeszłego roku. Przeszedłem radioterapię i kilka rund chemioterapii, niedawno zacząłem kolejną. Miałem myśli, a nawet dyskusje o powrocie do pracy. Nikt nie wie, jak bardzo za nią tęsknię. Ta praca to przecież mój wyższy cel.

Pamiętam, jak pierwszy raz wspomniałem o tym celu na mityngu AA. Zaskoczyło mnie, jak wiele osób później podeszło do mnie, by dowiedzieć się więcej. To wciąż jest moje podstawowe przekonanie. Ma to wiele wspólnego z myśleniem o innych. W 2004 roku, podczas pobytu na oddziale psychiatrycznym, zdecydowałem, że nie chcę umierać jak pijak. I nie zrobię tego. Mam przecież na swojej drodze cel.

                                                                                Wayne M.

Wayne zmarł 21 marca 2014 roku, dwanaście dni po publikacji tego artykułu na portalu AA Agnostica. Dotrzymał zobowiązania: mając dziewięć lat i pięć miesięcy (3459 dni) trzeźwości, nie umarł jak pijak. Tłumaczenie za zgoda administratora portalu AA Agnostica.