Wokół Kroku Pierwszego
Wokół Kroku Pierwszego – „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu – że nasze życie stało się niekierowalne” [WK, wyd. IV, str.59]
Wokół Kroku Pierwszego – „Któż zechce przyznać się do całkowitej porażki? Praktycznie nikt. Wszystkie naturalne instynkty buntują się w nas, na samą myśl o własnej bezsilności. Naprawdę bardzo trudno przyznać, że z kieliszkiem w ręku pozwoliliśmy się opętać zabójczej obsesji picia, od której już tylko Opatrzność może nas uwolnić.” [12/12, str.23]
Jestem bezsilny…
Z pierwszą częścią Kroku Pierwszego zgodziłem się jeszcze w czasie mojego picia. Uznałem, że jestem alkoholikiem. Przy okazji uznałem, że skoro jestem alkoholikiem, czyli człowiekiem chorym, to muszę pić. I piłem. Konsekwencją tego był coraz gorszy stan mojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Pod koniec mojego picia moje organy mocno mi sygnalizowały, abym zaprzestać spożywania alkoholu, bo one tego nie wytrzymają i odmówią współpracy. Objawiało się to bólami i gastrycznymi dolegliwościami.
Nie lepiej było ze zdrowiem psychicznym. Ono też pikowało w dół. Znaczne pogorszenie samopoczucia nastąpiło od momentu, gdy w końcu zapragnąłem zaprzestania picia, a nie potrafiłem tego zrobić. Uświadomiłem sobie, że jestem w czarnej dupie i nadal się staczam. Wiedziałem, że tylko ja mogę podjąć decyzję o zaprzestaniu picia, a jednak jej nie podejmowałem. Za to podejmowałem decyzję – z reguły koło południa – „…a jeszcze dzisiaj się napiję, ale jutro już nie”. Ta moja niemoc dobijała mnie najbardziej.
Moje małżeństwo wisiało na włosku. Żona poddała się i odsunęła na bok. Nie miała już siły walczyć z alkoholem i ze mną. Czułem się zupełnie samotny i opuszczony przez wszystkich. Ze mną był jedynie alkohol i to on mnie zabijał, za moją zgodą.
Czy aby „Opatrzność”?
Odkąd pamiętam nie wierzyłem w żadnego religijnego Boga, więc nie liczyłem na żadną „Opatrzność”. Nie padłem na kolana, nie prosiłem nikogo nadprzyrodzonego, bo niczego takiego przy sobie nie czułem. Wiedziałem, że jestem zdany na siebie. Ze strony żony mogłem liczyć na wspieranie mnie w sensie duchowym, ale w codziennym podejmowaniu decyzji: „dziś nie piję” mogłem liczyć tylko na siebie.
I przetrwałem najgorsze pierwsze dni, tygodnie. Dlatego nie zgadzam się z drugą częścią Kroku Pierwszego, że życie stało się niekierowalne. Przynajmniej moje życie było cały czas kierowalne. Tyle, że kierowanie nim przychodziło mi z coraz większą trudnością.
Wokół Kroku Pierwszego – kto podejmuje decyzje?
Na początku życia każdy jest ubezwłasnowolniony. W miarę upływu lat, coraz więcej decyzji mnie dotyczących podejmowałem sam. To normalny proces dorastania człowieka, który przechodziłem. Nigdy nie czułem obecności wokół siebie jakiejś nadprzyrodzonej siły sprawczej, która mogłaby podejmować decyzje za mnie. I nie byłem tym zdziwiony.
Oczywiście na początku dorastania moje decyzje podejmowałem pod wpływem sugestii moich rodziców, czy dziadków. Mieli większe doświadczenie życiowe, więc ich podpowiedzi były cenne i korzystałem z nich. Potem, coraz częściej, decyzje podejmowałem sam, Niestety wskazówka przeszła na drugą stronę skali, bo nie chciałem słuchać porad od nikogo. Mój egoizm nie pozwalał mi na słuchanie mądrzejszych ode mnie. I między innymi dlatego stałem się alkoholikiem.
Reasumując, to co napisałem powyżej: uważam, że moje życie było, jest i będzie kierowalne, a ja podejmowałem, podejmuję i będę podejmował decyzje dotyczące mojego życia. Nikt inny tego za mnie nie zrobi i nikt inny nie poniesie konsekwencji moich decyzji.
„…Dopóki się nie ukorzy…” [12/12, str.23]
Gdy znalazłem się we Wspólnocie AA, byłem już dawno upokorzony przez alkohol. Przed ludźmi nie musiałem się korzyć. Musiałem jednak zrewidować swoje podejście do życia. Musiałem uznać, że nie jestem najmądrzejszy, że warto słuchać doświadczeń innych (nie tylko ze Wspólnoty), że mogę się spytać, a nie udawać najmądrzejszego, że nie jestem „pępkiem świata”. Na początek to wystarczyło.
We Wspólnocie AA zrozumiałem szybko, że nikt inny nie wykona za mnie pracy nad moją przemianą, nad moim rozwojem duchowym. Owszem, mogłem liczyć na pomoc innych alkoholików, ale samą pracę musiałem i muszę wykonywać sam. Żadna Siła Wyższa za mnie tego nie zrobi, ani tym bardziej nie sprawi, że nagle znikną mi wszystkie moje wady, a ja stanę się ideałem człowieka.
Wiem też, że nie muszę się przed nikim ukorzyć, ale muszę nad sobą pracować, sam pracować korzystając z doświadczeń innych alkoholików i nie tylko. Dobrze wyszedłem na tym, że umiem nie tylko słuchać, ale słyszeć zarówno alkoholików, jak i profesjonalistów od uzależnień, psychologów, terapeutów, itd.
Pod pręgierzem nałogu…
…nie inaczej, trafiamy do AA i dopiero tam uświadamiamy sobie tragiczną istotę naszej sytuacji.” [12/12,str.26]. Otóż ja ze swojego położenia zdałem sobie sprawę nim trafiłem do Wspólnoty. Stało się to, w okresie, gdy chciałem, a nie potrafiłem przestać pić. A potem, gdy przez rok próbowałem sam utrzymać trzeźwość na dupościsku, też doszło do mnie, że moja sytuacja nie jest „komfortowa”.
Gdy trafiłem do Wspólnoty, już wiedziałem, że sam nie utrzymam trzeźwości, a raczej abstynencji. Wiedziałem też jak się czuje człowiek upokorzony i z silnym poczuciem samotności.
Wokół Kroku Pierwszego…
Każdą przemianę trzeba od czegoś zacząć. A najlepiej od początku. Dlatego swoją przemianę zacząłem od Kroku Pierwszego, a kontynuują ją do dziś. I mam nadzieję, że będę to robił do końca moich dni w ziemskiej powłoce.
Po Kroku Pierwszym były kolejne aż do Dwunastego. Do postawienia ich nie potrzebowałem żadnej siły nadprzyrodzonej. Po Krokach były Tradycje i Koncepcje. I dopiero „komplet” Legatów pozwolił mi na „rozwinięcie skrzydeł” w pracy nad sobą, która trwa do dziś i będzie trwała nadal.
Parę słów od Billa W.
Bill W. wiedział, że takich, jak ja alkoholików będzie przybywać do Wspólnoty. Też chciał im pomóc. Uznał, a w książce „AA wkraczają w dojrzałość”, na stronie 105 napił między innymi: „Musimy wszakże pamiętać, że Kroki AA są zaledwie sugestiami. Wiara w nie, dokładnie tak, jak zostały sformułowane, wcale nie jest warunkiem członkostwa w naszej Wspólnocie. Ta tolerancja sprawiła, że Wspólnota AA stała się dostępna dla tysięcy, które nigdy nie spróbowałyby naszej drogi, gdybyśmy upierali się przy Dwunastu Krokach tak, jak zostały napisane.”.
Wokół Kroku Pierwszego – Na koniec…
Dlatego czuję się pełnoprawnym członkiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Mam też prawo – zgodnie z przytoczonymi słowami Billa W. –
Do interpretacji Dwunastu Kroków w taki sposób, aby były możliwe do postawienia przez osoby, które nie wierzą w bogów, czy inne niestworzone historie.
Niestety tego przesłania Billa W. nie rozumie wielu członków Wspólnoty AA z Powiernikami i Delegatami Krajowymi na czele. Tym samym nie rozumieją Tradycji Dwunastej, która mówi o równości w naszej Wspólnocie. Amen!
Bogdan z Opola
Czytaj też inne teksty, np. „Krok 1”