One Big Tent – historia nr 5 – Czego nigdy nie mogliśmy zrobić
One big tent – „Zasadniczym faktem naszego dzisiejszego życia jest absolutna pewność, że Stwórca wkroczył do naszych serc i żyje tam w sposób zaiste cudowny. Robi dla nas to, czego sami nigdy nie bylibyśmy w stanie dokonać”. Anonimowi Alkoholicy
One big tent – Te słowa z Wielkiej Księgi są dla ateisty strasznie trudne do przełknięcia. Tak zwany „główny fakt” dotyczący Stwórcy nie odnosi się do mnie. Nawet gdyby istniał jakiś Bóg, to co takiego mógłby dla mnie robić, czego ja nie mogę zrobić sama? To przecież ja mam „robić ” Kroki i zadośćuczynienia. To ja mam chodzić na mityngi i podejmować służby. Czego więc, tak naprawdę, nie mogę zrobić?
Po kilku miesiącach w AA czułam się sfrustrowana, gdy słuchałam jak ludzie na mityngach mówili, że Bóg zrobił dla nich to, czego sami nie byli w stanie zrobić. Pewna kobieta stwierdziła, że jest teraz dobrą i kochającą matką dla swoich dzieci, a wcześniej nie była w stanie taką być. Przez wiele lat próbowała i zawsze kończyło się to niepowodzeniem. Doszła więc do wniosku, że najwyraźniej Bóg to sprawił. Te słowa wywołały u mnie dreszcze. Coś istotnego jej przecież umykało. Jakiś czas temu nie umiała prawidłowo zadbać o swoje dzieci. Teraz dbała, bo wydarzył się cud. Czyżby? A może, w tzw. międzyczasie, nauczyła się jak być matką? Jak to nazwać? Fałszywa skromność czy raczej oszukiwanie się? Przypisywała Bogu to, co robiła sama.
AA, jak kurs pisania na klawiaturze
Zaczęło mnie to zastanawiać. Pomyślałam, że może jednak coś jest na rzeczy. W końcu przyszła mi do głowy przełomowa myśl. Dla mnie AA jest jak kurs pisania na klawiaturze komputera w szkole średniej. Zanim wzięłam w nim udział, nie umiałam pisać. Mogłam stukać jednym palcem, ale nie miałam pojęcia o technice pisania. Jest możliwe, teoretycznie, że sama mogłabym się tego nauczyć, czytając stosowne broszury czy oglądając kasety wideo. Ale tak naprawdę, wiem to ponad wszelką wątpliwość, nie znalazłabym wystarczająco silnej motywacji do samodzielnej nauki. Na zajęciach z pisania był nauczyciel, który dbał o to co robię. Codziennie monitorował moje postępy. W klasie byli inni uczniowie, rywalizowaliśmy o to, kto jest lepszy. Nasza praca była oceniana. Dzięki tym zewnętrznym motywacjom przez cały rok uczyłam się z entuzjazmem. Teraz, bez trudu, piszę długie strony tekstu.
Jeśli porównam czas przed pójściem na ten kurs z teraźniejszością, to również mogę pokusić się o stwierdzenie, że wydarzył się cud. Ponieważ nie umiałam tego wcześniej robić, a teraz umiem, to najwyraźniej Bóg zrobił to dla mnie. Wniosek jest oczywiście absurdalny. Ale jest w tym ziarno prawdy.
Zajęcia nie zrobiły niczego za mnie. Nie poruszały moimi palcami na klawiaturze, nie ćwiczyły za mnie. To robiłam sama. Jednak bez nich, prawdopodobnie nigdy nie zdobyłabym się na tę pracę. Nauczyciel i inni uczniowie odegrali znaczącą rolę w tym procesie. Zrobili dla mnie to, czego nie mogłam zrobić sama – zmotywowali mnie do nauki i pracy.
One big tent, ale praca moja
AA było podobnym doświadczeniem. Całą pracę musiałam wykonać sama. Musiałam pracować nad 12-toma Krokami, chodzić na mityngi, robić kawę, codziennie dzwonić do sponsora, służyć jako mandatariusz w mojej grupie domowej i czytać literaturę AA. Nikt tego za mnie nie zrobił. A jednak pewnie nie wykonałabym tej pracy bez AA, ono mnie zmotywowało. Nie ma tu cudu, ani żadnej magii. Pozostali członkowie AA, mój sponsor i AA jako całość zrobili dla mnie to, czego ja sama nie byłam w stanie zrobić: zachęcili mnie, zmotywowali, dodali pewności siebie i pokazali, jak mam wykonać pracę niezbędną do wyzdrowienia z alkoholizmu .
Doniosłym faktem mojego obecnego życia jest absolutna pewność, że AA wkroczyło do mojego serca w sposób rzeczywiście wyjątkowy. Wspólnota robi dla mnie rzeczy, których sama nie byłbym w stanie dokonać. AA jako całość jest moją Siłą Wyższą.