One Big Tent – historia 2 – Trzeźwy od 30 lat
One Big Tent – Jak to odnotowano w Wielkiej Księdze w mojej historii osobistej p.t. „Błędne koło”, wstąpiłem do Wspólnoty w Nowym Jorku w styczniu 1938 r. W tym czasie po prostu opuściłem Grupę Oksfordzką
Raz w tygodniu w domu Billa na Brooklynie odbywał się mityng zamknięty, w którym uczestniczyło sześciu do ośmiu mężczyzn, a tylko trzech było trzeźwych od ponad roku: Bill, Hank i Fitz. To prawie wszystko, co udało się osiągnąć w ciągu czterech lat działalności Grupy Oksfordzkiej. Podczas tych wczesnych spotkań u Billa wszyscy poruszali się na ślepo, bez programu, bez procedur, którymi mogliby się kierować. Używali kilku powiedzeń i 4 Absolutów wziętych z Grup Oksfordzkich. Ponieważ zarówno Bill jak i Bob mieli za sobą doświadczenia przebudzenia religijnego, uznano za pewnik, że wszyscy, którzy podążają ich drogą, powinni takie mieć.
Tak więc wczesne spotkania były dość religijne, zarówno w Nowym Jorku jak i Akron. Zawsze była pod ręką Biblia, a koncepcja Boga też była biblijna. Na ten dość spokojny obraz wkroczyłem ja, pierwszy samozwańczy ateista w AA, całkowicie przeciwny wszystkim religiom. Byłem kapitanem własnego statku. (Jedyny problem polegał na tym, że ten statek był całkowicie unieruchomiony i pozbawiony steru).
One Big Tent
Naturalnie zacząłem walczyć z wszelkimi religijnymi rytuałami, za którymi stał Bill i inni, i z religijnym rozumieniem Boga. Ale chciałem pozostać trzeźwy i uwielbiałem Wspólnotę. Stałem się więc dość poważnym problemem dla tej wczesnej grupy, nieustannie walcząc ze wszystkimi tak rozumiejącymi duchowość. Grupa bardzo się o mnie martwiła, a ja tymczasem pozostawałem trzeźwy przez kolejne miesiące. Byłem teraz na czwartym miejscu pod względem „stażu trzeźwości”.
Dowiedziałem się później, że odbyli spotkanie modlitewne na temat – „co zrobić z Jimem”. Mieli nadzieję, że albo w końcu opuszczę miasto, albo się upiję. Ta modlitwa chyba została wysłuchana, ponieważ nagle rzeczywiście upiłem się podczas podróży służbowej. To było dla mnie szokiem i dnem, którego potrzebowałem. W tym czasie sprzedawałem pasty polerskie do samochodów produkowane przez firmę, którą sponsorowali Bill i Hank i miałem się całkiem dobrze. Byłem jednak zmęczony i, będąc w Bostonie, całkowicie odizolowany od AA. Moi koledzy alkoholicy pomogli mi kiedy ocknąłem się po czterech dniach i wtedy po raz pierwszy przyznałem, że nie wytrzeźwieję sam.
Mój zamknięty umysł nieco się otworzył. Ci w Nowym Jorku, którzy wierzyli, pozostali trzeźwi. A ja nie. Nie sądzę bym od tego czasu, kiedykolwiek spierał się z przekonaniami religijnymi innych osób. Kim jestem, żeby im mówić w co mają wierzyć? W końcu wróciłem do Nowego Jorku i doczołgałem się do AA.
Bóg, tak jak Go pojmowaliśmy
Mniej więcej w tym czasie Bill i Hank dopiero zaczynali pisać Wielką Księgę. Jestem pewien, że moja walka i doświadczenie nie poszły na marne, ponieważ pojęcie Bóg zostało poszerzone, do frazy – „Bóg, tak jak Go pojmowaliśmy”. Czuję, że mój rozwój duchowy w ciągu ostatnich 30 lat był stopniowy i trwały. Nie mam ochoty odchodzić z AA. Staram się być aktywnym członkiem Wspólnoty, chodzę na kilka mityngów w tygodniu. Dla nowicjusza, agnostyka lub ateisty, który właśnie przychodzi do AA, postaram się krótko przedstawić kamienie milowe w moim procesie zdrowienia:
1. Pierwszą siłą większą którą znalazłem był John Barleycorn (to bohater autobiograficznej książki Jacka Londona z 1913 roku, opisującej również problem alkoholizmu) 2. Następnie taką siłą stała się dla mnie Wspólnota AA 3. Stopniowo zacząłem wierzyć, że pojęcia Bóg i Dobro (ang. God i Good) to synonimy i można je znaleźć w każdym z nas 4. Odkryłem, że medytując i szukając w swoim lepszym ja wskazówek i odpowiedzi na nadchodzący dzień, czuję się lepiej i jestem bardziej spokojny.
Jim B., San Diego, Kalifornia