Kroki nie Wymagają Magii
Kroki – Wstąpiłam do AA w roku 1991, mając 13 lat. Należałam do tych, dla których pierwszy kontakt z alkoholem i narkotykami skończył się wydaleniem ze szkoły. Ale to był początek lat 90., wtedy wszyscy chodzili na terapię. Nikt mnie specjalnie nie badał, by ustalić, czy jestem alkoholiczką, ale kiedy zabrali nas na mityng AA, poczułam, że jestem we właściwym miejscu. Pamiętam, że niemal wszyscy palili papierosy i mnie też udało się zapalić. Na ścianie wisiały tablice z 12 Krokami i 12 Tradycjami, pomyślałam: tak, to ma sens.
Kroki – wychowałam się w rodzinie katolickiej i już w wieku 13 lat wiedziałam, że bycie lesbijką jest problemem, że muszę znaleźć coś, co pomoże mi przetrwać w domu do czasu, aż będę mogła legalnie się wyprowadzić w wieku lat 17. Kiedy siedziałam na jednym z pierwszych mityngów, ktoś opowiedział historię, z rodzaju tych, że kiedy się śmiejesz, inni patrzą na ciebie, jakbyś zrobiła coś złego. Ale kiedy się rozejrzałam, pozostali też się śmiali. Znalazłam miejsce, w którym czułam się dobrze.
Po zakończeniu terapii sprawdziłam hasło AA w książce telefonicznej i znalazłam w Kingwood grupę na Russell Palmer Drive. Krótko mówiąc, zakochałam się w programie, w Krokach, literaturze, ludziach i zostałam tam na 8 lat. AA dosłownie mnie wychowało. W wieku 13–15 lat prowadziłam rozmowy telefoniczne oparte na 12 Krokach, organizowałam mityngi spikerskie, brałam udział w warsztatach Wielkiej Księgi i 12 Tradycji. Przeprowadzałam kobiety przez program, pomagałam nowicjuszom, brałam każdą służbę którą mi proponowano. Wiązało się to z piciem tak ogromnych ilości kawy i paleniem tylu papierosów, że aż wydaje mi się to niemożliwe, gdy o tym teraz myślę. Z drugiej strony, Ci ludzie opiekowali się mną, a ja potrzebowałam tej opieki. Kiedy wspominam tamte czasy, a było to ponad 30 lat temu, płyną mi łzy wdzięczności.
Kroki – początki
W wieku 15 lat nalazłam Stowarzyszenie Młodych Ludzi w AA i jeździłam na tyle ich zlotów i konferencji, na ile tylko mogłam. Całonocne granie w pokera, tańce na trzeźwo i mityngi. Uczyli mnie, jak żyć, nie tylko przetrwać, jak zdobyć pracę i jak być normalnie funkcjonującym członkiem społeczeństwa. Wtedy prawie każdy mityng zaczynał się od chwili ciszy, modlitwy o pogodę ducha (ale nie zawsze) i czytania pierwszych stron rozdziału Jak to działa. Na początku mityngu krążył także koszyk na datki (Siódma Tradycja). Sprawy organizacyjne były omawiane przez może 5 minut przed czytaniem tekstów stałych i dzieleniem się. Każdy mówił tak długo, jak potrzebował, a jeśli mówił za długo, to rozmawiało się z nim później.
Pamiętam ludzi narzekających na Boga, zdeklarowanych agnostyków, wyznawców dziwnych religii prowadzących mityngi i wielu innych, którzy nie wierzyli w Boga, ale wierzyli w siłę grupy. W tamtych czasach dużo mówiło się o doświadczeniach duchowych, ale nie w kategoriach tego, co ktoś musi zrobić lub co powinien czuć. Była pewna pani, babcia Alice, która mawiała: duchowość w AA jest jak woda, wystarczy pozostać w niej wystarczająco długo, a na pewno się zmoknie. Jednocześnie pamiętam, że siedziałam z nią w pokoju klubowym z ludźmi, którzy otwarcie deklarowali, że są ateistami, a sama duchowość nie wiązała się z religijną magią, oznaczała pracę nad Krokami i powrót do zdrowia z beznadziejnego stanu zdrowia umysłu i ciała.
21 lat i co dalej
Kiedy skończyłam 21 lat, postanowiłam opuścić AA i poszukać szczęścia w świecie zewnętrznym. Nikt nie oponował, nie byłam traktowana inaczej. Czekało mnie jednak brutalne przebudzenie. Pamiętam jak pierwszy raz zaprosiłam koleżanki z pracy na kawę i zapytałem, nad jakimi lękami czy wadami charakteru pracują. A one się na mnie gapiły. Po jakichś 8 miesiącach pewne wydarzenia życiowe skierowały mnie z powrotem do Wspólnoty. Tym razem chodziłam tylko do gejowskich klubów AA i na tego typu mityngi.
Zostałam na kolejne 6 lat, ale nie byłam już tak zaangażowana jak wcześniej. Szczerze mówiąc, miałam dość „boskich spraw”. A znajdowałam się w dobrym towarzystwie, z wieloma innymi, podobnie myślącymi, lesbijkami i gejami umierającymi na AIDS. Te lata w AA były zupełnie inne, ale nadal nie miałam problemu z wiarą. Wierzyłam w co chciałam wierzyć i nie musiałam tego ukrywać.
Picie odpowiedzialne
W wieku 28 lat zdecydowałam, że minęło już wystarczająco dużo czasu, odkąd miałam złe doświadczenia z alkoholem i narkotykami. Wydawało się, że wiem wystarczająco dużo, aby pić odpowiedzialnie. Postanowiłam, że będę pić przez 2 lata, żeby zobaczyć co się będzie działo. A później przestanę, by nie wyrządzić żadnych poważnych szkód.
Cóż, 7 lat później, w wieku 35 lat, wróciłam do AA w niewiarygodnie złym stanie. Przeprowadziłam swoje „badania”, byłam dosłownie na krawędzi śmierci, a mój umysł był wyniszczony. Tym razem byłam całkowicie przekonana, że jestem alkoholiczką. Lecz mityngi nie były już takie jak kiedyś.
Po pierwsze, świadomość, że jednak jestem alkoholiczką i obawa, że nie będę w stanie przestać pić, sprawiły, że to co słyszałam, wyglądało inaczej. Druga sprawa to nacisk na religijność. Mityng za mityngiem słyszałam i czułam ten religijny ton. Pojawiło się więcej zasad, wprowadzenie do spotkania zajmowało teraz 15-20 minut. Boże! Nigdy nie miałam problemu z cudzymi koncepcjami siły wyższej. Ale szybko odkryłam, że nie czuję się komfortowo mówiąc o moich własnych.
AA dało mi możliwość modyfikowania tego, w co wierzyłam przez całe życie. Gdy jednak zgłębiłam tę kwestię, doszłam do wniosku, że jest to sprawa bardzo prywatna.
Moja wiara a zdrowienie innych
Zaczęłam dostrzegać, że moje wierzenia mogą czasami mieć negatywny wpływ na powrót do zdrowia innych, zwłaszcza nowicjuszy. Uważam, że w AA należy skupiać się na chęci zaprzestania picia, nie na dogmatach religijnych. Nie wierzę w magię przebudzenia duchowego. Pracujemy nad 12 Krokami, nie w jeden konkretny sposób, ale tak, by miało to sens w przypadku danej osoby. Efektem ma być zmiana czy przemiana osobowości, taka która powoduje inne, lepsze reakcje na to co niesie każdy, kolejny dzień życia. Wierzę w program 24 godzin, w to, że codziennie uzyskuję wytchnienie dzięki pewnym rutynowym działaniom, które obniżają poziom mojego egoizmu. Jeśli nie skupię swojej energii na innych, egoizm znów zacznie rosnąć. Nie będę mogła jasno myśleć i stracę zdolność do bycia uczciwą. Wtedy słabnie ochrona przed pierwszym drinkiem, a rośnie ryzyko podejmowania złych decyzji. Cykl chorobowy zaczyna się od nowa. Tak to widzę, to oczywiście moja indywidualna interpretacja.
Minęło 12 lat, nadal mam sponsorkę, pracuję nad Krokami z innymi, a moje życie opiera się na zasadach programu. Ale na mityngi chodzę rzadko, raz na 3 czy nawet 6 miesięcy. Niedawno, około miesiąca temu, natknęłam się na stronę AA Agnostica i zobaczyłam, że jest już sporo świeckich grup. Bardzo się ucieszyłam, pomyślałam, że może wrócę na regularne mityngi. W każdym artykule, który tu czytam, widzę więcej siebie, swoje doświadczenia z ostatnich lat. Wypełnia mnie nadzieja, że znów będzie dla mnie miejsce w salach AA.
Jak powiedziałby Roger C, do przodu i w górę!
O autorce…
Bobbie K. jest w AA od 1991 r., ostatniego drinka wypiła 7 lipca 2012 r. Po raz pierwszy znalazła AA w wieku 13 lat, bo taki był wymóg ośrodka odwykowego, w którym się znalazła. Chociaż wtedy jeszcze nie wiedziała, czy jest prawdziwą alkoholiczką, to była tam przez 8 lat. Odeszła na chwilę, a później wróciła do Lambda AA, nurtu osób LGBT we Wspólnocie. Po 6 latach znowu odeszła, chciała sprawdzić czy naprawdę jest alkoholiczką. Okazało się, że jest! Wróciła. Tym razem zauważyła wyraźną zmianę, mityngi stały się bardziej religijne. Sama przebrnęła przez całe spektrum transcendentnych wierzeń, a dziś skupia się na pracy nad Krokami, bez udziału magii. Jest wykładowczynią i studentką, wspiera w pracy na programie ludzi o wszystkich przekonaniach bez żadnych dogmatów!
Tłumaczenie za zgodą administratora portalu AA Agnostica
Czytajcie inne teksty na tej stronie i na stronie aaagnostica.org