Artykuły

Powrót do zdrowia w AA w XXI wieku

Powrót do zdrowia jest zindywidualizowaną ścieżką samopoznania.
Uważam, że definicja zdrowienia jest unikalna dla jednostki
. Dave W.

Powrót do zdrowia. Mój Boże, jesteśmy skuteczni, nie potrzeba nam żadnych nowości, jest ok. Wielka Księga wszystko wyjaśniła w 1939 roku. Co za szczęście. Nie będziemy niczego komplikować i stresować się głupim przypuszczeniem, że jakaś nowa wiedza na temat alkoholizmu mogła pojawić się w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat.

Kręcę głową z powodu absurdalności powyższego akapitu, jednak wydaje się, że spora część naszej wspólnoty faktycznie zgadza się z takimi tezami. Sam, na początku moich zmagań, zrezygnowałem z pomysłu, że można dopasować wszystkie przyczyny i skutki mojego alkoholizmu do zgrabnego, małego pakietu, jakim jest program zdrowienia AA.

Nie sugeruję, że robienie 12 Kroków jest bezowocnym przedsięwzięciem. Ogromną częścią zdrowienia jest przyznanie się do bezsilności wobec uzależniającej toksycznej trucizny, która uszkadza i niszczy nasze ciała, mózgi i dusze. Na wczesnych etapach abstynencji większość z nas zmierzy się z koniecznością naprawienia szkód wyrządzonych innym ludziom, związkom i samym sobie. Kroki są mapą drogową do posprzątania tego bałaganu i ochroną przed powrotem do starych destrukcyjnych wzorców.

Podstawa trójkąta AA to „zdrowienie”. Jako punkt wyjścia ma to sens. Bez wyzdrowienia z uzależnienia od alkoholu, rozumianego jako pozbycie się obsesji picia, jesteśmy mało przydatni dla innych we Wspólnocie i w naszym życiu osobistym. To, co mnie niepokoi i czemu rzucam wyzwanie, to jeden uniwersalny model zdrowienia w AA, który ma pasować do każdego.

Program AA a nowicjusze

AA określa 12 Kroków jako swój program, a Wielka Księga mówi o ludziach, którym się nie udaje, ponieważ nie mogą, albo nie chcą poddać się temu „prostemu programowi”. Broszura „Nowicjusz pyta” zaleca im by studiowali Wielką Księgę. Na spotkaniach nowicjusze są zachęcani, a nawet zmuszani do znalezienia sponsora i rozpoczęcia pracy krokowej JAK NAJSZYBCIEJ.

Sponsorowanie idzie w parze z pracą na Krokach. Jestem zażenowany obserwując, jak sponsorzy na mityngach oferują swoje wskazówki osobie, której nigdy wcześniej nie spotkali i o której nic nie wiedzą. To jest dość dziwne. Nie wspominając już o tym, że motywacja potencjalnego opiekuna może mieć więcej wspólnego z jego własnymi potrzebami niż osoby, której oferuje pomoc.

Jest to szczególnie ryzykowne w przypadku podopiecznych o odmiennej płci. Sponsorowanie nieznajomych, na jakimś głębszym poziomie, ma dla mnie taki sam sens, jak zwracanie się z jakimkolwiek problemem medycznym o pomoc do kogoś na ulicy, z nadzieją, że cierpi na tę samą chorobę i zna metody jej leczenia. Raczej nie bylibyśmy skłonni powierzać ważnych obszarów naszego zdrowia obcej, niebędącej terapeutą osobie, która, załóżmy optymistycznie, rozumie powody własnego picia, lecz może być całkowicie pogubiona w rozumieniu naszych. Niebezpieczne jest przypisywanie mocy komuś innemu, tylko dlatego, że zgromadził „X” trzeźwych dni.

Władza, która wiąże się ze sponsorowaniem sprawia, że ​​czuję dyskomfort. Podobnie jak Kroki, niekiedy wręcz narzucane. W AA jest wiele osób, które nie powinny sponsorować.

Różne „pomysły” sponsorów

Brakuje im podstawowych umiejętności i predyspozycji wymaganych by pomagać innym w tej wstrząsającej i bolesnej podróży do samopoznania. Słyszałem historie o sponsorowanych „zwalnianych” przez opiekunów z absurdalnych powodów, takich jak niechęć do modlitwy, niewiara w Boga, zaniedbywanie codziennych telefonów itp. W najgorszym przypadku niesie to ze sobą niebezpieczeństwo naruszenia granic i wolności wyboru danej osoby. Wiemy o wielu dobrych stronach sponsorowania, ale jestem przekonany, że niekiedy relacja ta daje możliwość przejęcia władzy i kontroli nad podopiecznym.

Powtarzam, nie sprzeciwiam się Krokom ani sponsorowaniu i nie opowiadam się za tym, abyśmy położyli im kres. Podważam jednak poleganie na tych narzędziach jako jedynych sposobach zdrowienia. Wydaje mi się, że zajmują one lwią część uwagi w AA. Tradycyjne mityngi kręcą się wokół Kroków i możesz poczuć się nie na miejscu, jeśli wybierasz inną ścieżkę powrotu do zdrowia. To coś złego, nie mieć sponsora lub nie „robić” Kroków.

Na mityngach uczymy się mówić językiem AA, żargonem unikalnym dla Wspólnoty. Często papugujemy to, co usłyszeliśmy od innych lub przeczytaliśmy w literaturze. Wspólnota AA jest przepełnione frazesami i sloganami. Niektórzy brzmią jak roboty.

To, co gubi się w miksie, to indywidualna spontaniczność i poczucie, że można odejść od scenariusza, jeśli własne doświadczenia są sprzeczne z zaleconym programem.

Bez Siły Wyższej nie wytrzeźwiejesz!

Kolejną świętą krową w AA jest wymóg identyfikacji i posiadania siły wyższej. To tak istotny element zdrowienia, że ​​niekiedy, wystarczy by była to chociażby klamka. Wydaje się, że pierwotnym zamiarem tej absurdalnej idei było umożliwienie niewierzącym pewnej swobody w wyborze niebóstwa jako tej siły, przy sprytnym założeniu, że w końcu poznają i pokochają religijnego Boga. Byłem na wielu świeckich mityngach i słyszałem jak alkoholicy odrzucają potrzebę wiary w jakąkolwiek wyższą moc. Ja sam nigdy nie widziałem sensu w trzymaniu się tego konstruktu, nie rozumiem korzyści tego płynących. Jeśli ta wiara rozwija się u kogoś naturalnie, może być przydatna, ale nie dręczmy nowicjuszy koniecznością identyfikacji ich osobistego zbawiciela.

Mój czas w świeckim AA to dzień i noc w stosunku do tego, czego doświadczyłem na tradycyjnych mityngach. Na agnostycznych spotkaniach przełamujemy różne bariery. Wiele osób zmaga się z uzależnieniami krzyżowymi, nie potrafią i nie chcą oddzielić alkoholizmu od innych zachowań. Jestem przekonany, że te same ścieżki nerwowe w mózgu, które doprowadziły do ​​nałogowego picia, wykorzystujemy w innych patologiach.

Uważam, że dzielenie się doświadczeniami zmagań z innymi nałogami i obsesjami jest bardzo terapeutyczne i uzdrawiające. Mówienie o nich na mityngach pomaga nam zachować trzeźwość od alkoholu. Sam nigdy nie zmagałem się z okropnościami uzależnienia od heroiny czy kokainy, ale nie mam zamiaru nikomu mówić „to jest AA, nie rozmawiamy o tym tutaj”.

Powrót do zdrowia a teksty nie aowskie

Na naszych spotkaniach wychodzimy poza schematy i czytamy teksty niezatwierdzone przez Konferencję. Kiedy ludzie czują się bezpiecznie, wypowiadają się bez strachu przed ośmieszeniem i krytyką, swobodnie przekazują swoje osobiste doświadczenia. Nikt nie straci trzeźwości, jeśli usłyszy tekst wydany poza GSO. Mimo, że odchodzimy od tradycyjnego formatu mityngów, nigdy nie zapominamy, dlaczego się tu spotykamy. Wspólnie zmagamy się z zagrażającym życiu przeciwnikiem. Ten fakt prowadzi nas z powrotem do głównego celu.

Dochodzę do wniosku, że zdrowienie jest dla każdego z nas unikalnym procesem. Powrót do zdrowia jest zindywidualizowaną ścieżką samopoznania. Moja podróż jest tak samo wyjątkowa jak całe moje życie. Nie mogę podążać czyjąś ścieżką, tak samo jak inni ludzie nie mogą iść moją. Mam własny, niepowtarzalny zestaw wyzwań i przeżyć. Możemy czerpać z doświadczeń innych osób, ale nie powielimy ich drogi. Ludzie w AA są niesamowicie kreatywni w podejmowaniu pozornie niemożliwych do pokonania wyzwań, wiele się od nich nauczyłem. Moim celem jest dopasowanie ich mądrości i odkryć do własnego życia.

Jeden z komentarzy umieszczonych pod artykułem:

„Dziękuję Dave. Nadużycia autorytetu i władzy są przemilczanym lecz wcale nierzadkim zjawiskiem w AA. Znam wielu sponsorów traktujących swych podopiecznych instrumentalnie, ale też nowicjuszy bezmyślnie powtarzających „mądrości guru”. Dodatkowo, w ujęciu tradycyjnym, proces sponsorowania często sprowadza się do, mniej lub bardziej natarczywej, indoktrynacji religijnej”.

Tłumaczenie „Powrót do zdrowia w AA w XXI wieku” za zgodą AA Agnostica.