Historie

Jestem inny

Jestem inny – Mam na imię Keith, jestem alkoholikiem, a to jest moja historia. Dlaczego zaczynam ją w tak dziwny sposób? Ponieważ cierpię na chorobę iluzji i zaprzeczeń, które próbują przekonać mnie, że jej nie mam. Muszę sobie, nie tobie, przypominać, że jestem i zawsze będę alkoholikiem.

Jestem inny – Przemysł alkoholowy stosuje różne taktyki, aby alkohol wydawał się zabawny, fajny, a nawet niezbędny. Alkohol jest wszędzie. Jest w naszych filmach, muzyce, programach telewizyjnych, a na pewno w wydarzeniach sportowych. Wspominam o tym, ponieważ już jako dziecko byłem zaintrygowany tym magicznym złotym nektarem. Oczywiście oni nigdy wtedy nie mówili o potencjalnych negatywnych konsekwencjach picia.

Nie pamiętam, abym kiedykolwiek przeczytał ostrzeżenie, że mogę się uzależnić i moje życie będzie całkowitą klapą przez dziesięciolecia. Zresztą, nie sądzę, żebym w ogóle zwrócił uwagę na tę informację, bo zawsze uważałem, że jestem wyjątkowy. Byłem inny.

Mówią, że jest cienka granica między piciem problemowym a alkoholizmem, ale w moim przypadku nie było jej wcale. Nigdy nie byłem normalnym pijącym, ani nawet problemowym pijącym. Naprawdę wierzę, że byłem alkoholikiem, zanim jeszcze sięgnąłem po pierwszy kieliszek. Więc kiedy zastanawiam się nad przyczyną mojego uzależnienia, myślę, że ono było zawsze we mnie zakorzenione. Jestem typem faceta, któremu ciągle jest za mało tego, co uważa za atrakcyjne. To rodzaj wady charakteru lub skazy, jak wolisz. Mój mózg absolutnie pragnął dopaminy.

Picie po amerykańsku.

Niewiele rzeczy jest bardziej amerykańskich niż intensywne picie. Odkryłem, że dotyczy to mojej najbliższej rodziny, moje linie krwi są pełne alkoholu, ale jest go dużo również w okolicy, w której dorastałem, a później w koledżu. Uważałem to za normę, to było coś, z czym miałem styczność. Cały ten styl życia, narkotyki, rock ‘n’ roll, picie miały dla mnie i moich przyjaciół wiele uroku. Uważaliśmy się za fajnych facetów. Teraz, z perspektywy czasu mam na myśli kilka innych przymiotników.

Kiedy próbuję wyjaśnić swój problem, mówię że wyglądało to tak: im więcej piłem, tym bardziej chciałem pić. Picie zwiększało moje pragnienie. Drugiego drinka pragnąłem bardziej niż pierwszego, a piątego bardziej niż czwartego. Pragnienie wzrastało w ciągu wieczora. Ale rosło również, bardziej niezauważalnie, w ciągu miesiąca, roku, dekady i ćwierćwiecza.

Mój związek z alkoholem stawał się coraz bardziej konfliktowy, ale nie obchodziło mnie to, ponieważ na swój dziwny sposób byłem zakochany w substancji, która udawała przyjaciela, a jednocześnie niszczyła moje życie. Teraz widzę, że zatruwała nie tylko ciało, ale także umysł i duszę. Piłem, gdy byłem szczęśliwy i gdy byłem smutny. Piłem, aby świętować i aby topić smutki. Często piłem, gdy świeciło słońce i gdy padał deszcz. Po prostu piłem jak szaleniec — ponieważ byłem szalony.

Jestem inny – zamazany świat

Cały mój świat stał się zamazany. Czasami było tak, jakbym działał na autopilocie, od czasu do czasu próbując oszukać ludzi, z którymi się stykałem, że tak naprawdę wiem, po jakiej planecie próbuję chodzić i udawać, że funkcjonuję. Alkohol udawał że rozwiązuje problemy, które w rzeczywistości stwarzał.

Ograniczał i uniemożliwiał rozwój w wielu obszarach, szczególnie jeśli chodzi o dojrzałość emocjonalną i umiejętności rozwiązywania konfliktów. Był złodziejem mojego czasu, wspomnień, ambicji i wielu innych rzeczy. Im więcej piłem, tym więcej kradł. Związki, pracę, samochody, obóz letni, łodzie, nawet kota i psa. Największym atutem, który miałem i który prawie całkiem straciłem — byłem ja sam.

Picie było moim wyborem — uzależnienie już nie. Uzależnienie miało nade mną władzę. Byłem w jego uścisku. Jedynym sposobem, w jaki mogłem rozpocząć swoją podróż ku wyzdrowieniu, było w końcu uświadomienie sobie, że jest to kwestia życia lub śmierci — musiałem dokonać wyboru. Wiedziałem, że będzie to bardziej skomplikowane niż po prostu odstawienie butelki, ponieważ już wcześniej próbowałem i działało to tylko przez pewien czas. Potrzebowałem nowej strategii, a ta musiała zacząć się od dobrej woli i akceptacji.

Obsesja psychiczna

Wielka Księga opisuje obsesję psychiczną w następujący sposób: „Pomysł, że w jakiś sposób, pewnego dnia będzie kontrolował i czerpał przyjemność ze swojego picia, jest wielką obsesją każdego nałogowo pijącego. Uporczywość tej iluzji jest zadziwiająca. Wielu podąża za nią aż do bram szaleństwa lub śmierci”. To była również moja iluzja i z pewnością dałem jej szansę. Oczywiście, wszystkie eksperymenty zakończyły się żałosną porażką. Romans się skończył. W końcu przyznałem, że jestem bezsilny wobec alkoholu — że moje życie wymknęło się spod kontroli.

Wiedziałem, że AA działa, widziałem jak wiele osób odnosiło sukcesy i zostawało w Programie. Wcześniej nie zaangażowałem się zbytnio, ponieważ byłem przekonany, że jestem wyjątkowy i że wiele sugestii zawartych w Wielkiej Księdze po prostu do mnie nie pasuje. Tym razem byłem otwarty. Pewien członek Wspólnoty zachęcił mnie, abym całkowicie odrzucił moje nielogiczne, urojone myślenie i przestał rozbierać Wielką Księgę na części pierwsze, szukając wad i wzmianek o Bogu.

Zapewnił mnie, że wbrew powszechnej opinii, jest możliwe utrzymanie trzeźwości bez pomocy Boga. Powiedział, że on sam jest tego żywym dowodem. Aby odnieść sukces w zerwaniu łańcuchów alkoholizmu, dodał, muszę być szczery wobec siebie. Nie będzie żadnych białych świateł oświetlających moją ścieżkę. Nie mam też udawać, że wierzę w czyjegoś Boga, ponieważ oznaczałoby to, że jednak szczery nie jestem.

Jestem inny, ale trzeźwy

Możemy się zastanawiać, jak to się stało, że teraz jestem trzeźwy. To przyjaźń, miłość, akceptacja, zachęta i wsparcie, które znalazłem w Anonimowych Alkoholikach, odmieniły moje życie na lepsze. Filozofia programu ma w sobie elementy czystego geniuszu. Aspekt opowiadania swojej historii jest dla mnie bardzo istotny, często słyszę coś czego sam doświadczyłem, mówione nieco innymi słowami, przez kogoś innego lub coś, co prowokuje mnie do myślenia. To mocne przypomnienie, że w AA nie idę sam, to uczucie identyfikacji, czuję je szczególnie w grupach dla osób o poglądach świeckich, agnostycznych czy ateistycznych.

Trzeźwość to nie jest podróż do ekscytującego nowego celu, ale raczej powrót do naturalnego stanu rzeczy. To miejsce, w którym zawsze powinienem być, lubię nazywać je domem. Czuję się bardziej połączony ze sobą, z innymi ludźmi i życiem. Staję się osobą, którą witam z radością każdego dnia. Doświadczam dziecięcego uczucia zachwytu światem. Magia powróciła, idę dalej z poczuciem celu.

Nie mam złudzeń. Jestem alkoholikiem i zawsze będę miał przed sobą pracę do wykonania. Ale na mityngach AA nauczyłem się, jak zmieniać to, co mogę i akceptować to, czego nie mogę zmienić. Ciągle jeszcze zdobywam mądrość, jak odróżniać jedno od drugiego. Nie chciałem być alkoholikiem, to nie jest powód do chwały. Alkoholizm dał mi jednak pewien szczególny dar, mogę pomagać innym ludziom dotkniętym tą samą śmiertelną chorobą. To właśnie nas wszystkich wyróżnia.

Keith C.

Keith C. wypił ostatniego drinka 22 sierpnia 2020 r. Zmagał się z problemami w AA z powodu swojego agnostycyzmu. Wielu członków Wspólnoty zapewniało go, że wkrótce nadejdzie ten magiczny moment ujrzenia białego światła. Tak się nie stało. W końcu znalazł w AA osoby o zbliżonych poglądach za pośrednictwem Zoom i z radością informuje, że jest w trakcie tworzenia bardzo potrzebnej grupy AA dla agnostyków w New Hampshire. Prowadzi sklep internetowy o nazwie Sobriety Club, sprzedaje pomysłowe i wyjątkowe przedmioty upamiętniające trzeźwość i mogące stanowić inspirację w procesie powrotu do zdrowia.


Jestem inny – tłumaczenie za zgodą AA Agnostica