Historie

Wtedy i teraz

Wtedy i teraz – Moje doświadczenie z AA nie jest, jak sądzę, bardzo wyjątkowe, jest nieco nietypowe. Krótko mówiąc, spędziłem w AA dekadę trzeźwy w latach 60. i 70., a następnie piłem przez 22 lata, zanim wróciłem w roku 1999. Teraz cieszę się 25 latami ciągłej trzeźwości.

Wtedy i teraz – Zgodnie z kryterium, że „Po wypiciu pierwszego drinka nie mogę zagwarantować co się będzie następnie ze mną działo”, jestem alkoholikiem od samego początku, to jest od pierwszego kieliszka w wieku lat 15. Jestem synem alkoholików i jeśli potrząsać moim drzewem genealogicznym, butelki spadną z wielu gałęzi. To, czy mój alkoholizm wynika bardziej z genetyki czy wpływu środowiska, jest ciekawym tematem do dyskusji, ale tak naprawdę zupełnie nieistotnym.

Po raz pierwszy nawiązałem kontakt z AA w 1966 r., mając 19 lat, i wytrzeźwiałem w wieku 20 lat. Miało to miejsce w rejonie Goulburn Valley w Victorii w Australii. Pierwszy członek AA, którego poznałem, był mi znany, był ojcem chłopców, z którymi chodziłem do szkoły katolickiej. Musiałem się powstrzymać, żeby nie mowić mu „pan”.

Więcej Program – mniej przyjaźń

Wspólnota, z którym się wtedy zetknąłem, stawiała bardziej na przyjaźń, mniej na program. Rady i przykład oferowane nowicjuszom były proste. Pierwszy etap to była bezwarunkowa akceptacja faktu, że jest się alkoholikiem i nie można sięgać po pierwszego drinka. Podkreślano jak mantrę zasadę „Jeden dzień na raz” i że jeśli dzień jest za długi, należy podzielić go na krótsze okresy i dzwonić do innego członka grupy. Wcześniej należało poprosić o numer telefonu, nie było jeszcze telefonów komórkowych i nie każdy miał stacjonarny.

Kładziono nacisk na chodzenie na mityngi. W naszym mieście Shepparton odbywało się jedno spotkanie w tygodniu, a w okolicznych miasteczkach w odległości około godziny jazdy samochodem, prawie codziennie. Czasem grupa składała się z jednej osoby, która w wyznaczonym czasie otwierała salkę kościelną, czekając aż ktoś przyjdzie. Mityng obejmował wspólną jazdę samochodem w obie strony, a czasem też dyskusje do rana w domu jednego z nas. Sugerowano również, aby naprawić szkody wyrządzone tym, których skrzywdziliśmy, a priorytetem była rodzina.

Byłem zdecydowanie najmłodszy, ale z biegiem lat do grupy dołączyli inni młodzi ludzie. Zbieraliśmy się i całym samochodem jechaliśmy 2,5 godziny do Melbourne (stolicy stanu), aby uczestniczyć w mityngu młodych ludzi, pić kawę i rozmawiać przez wiele godzin, a następnie pędzić z powrotem autostradą, aby rano wrócić do domu i pracy. Byliśmy młodzi, trzeźwi i cieszyliśmy się życiem.

Wtedy i teraz – jedni wierzyli inni nie.

Poglądy religijne członków wydawały się reprezentować mikrokosmos większej społeczności. Niektórzy byli wierzący, wielu było nominalnie chrześcijanami, ale niepraktykującymi, a kilku, ateistami, choć termin ateista był rzadko używany. Większość spotkań kończyła się Modlitwą o Pogodę Ducha, ale podejrzewam, że większość z nas uważało ją za ciekawy proces myślowy, a nie prośbę o Boską interwencję. „Modlitwa Ojcze Nasz” nigdy nie była częścią kultury australijskiego AA. Na spotkaniach Wielka Księga była na stole, banery z 12 Krokami wisiały na ścianach, ale dyskusja dotyczyła bardziej kwestii praktycznych i strategii życia bez alkoholu. Wiele osób było słabo wykształconych, czytanie i filozofowanie nie było ich mocną stroną.

Po 10 latach trzeźwości i aktywności w AA moje życie stało się całkiem dobre. Pierwsze małżeństwo się rozpadło, ale szczęśliwie ożeniłem się po raz drugi, z kobietą, która jest moją obecną żoną, przeprowadziłem się do Melbourne i miałem dochodowy biznes. Jedynym problemem było to, że byłem dość zajęty. Wiele osób do spotkania, miejsc do odwiedzenia, pieniędzy do zarobienia. Wkrótce zacząłem myśleć o sobie jak o kimś, kto postanowił nie pić, zamiast o alkoholiku, który nie może pić, na mityngi AA nie miałem czasu. Oczywiście, nieuniknione się wydarzyło i zapiłem. Myślę, że coś z tyłu głowy mówiło mi, że jeśli to będzie problem, to zawsze mogę wrócić do AA. Rzeczywiście wróciłem, wadą tego planu było, że zajęło mi to 22 lata!

Nie zamierzam zajmować się długo tymi 22 latami poza stwierdzeniem, że mam wielkie szczęście, że tu jestem. Wiem, że wiele zawdzięczam wsparciu żony, z którą w tym roku obchodziłem 48. rocznicę ślubu. To kobieta, która poznała mnie i poślubiła jako trzeźwą osobę, bez doświadczenia z alkoholizmem w rodzinie z której pochodzi. Kiedy znowu piłem, okazało się, że jest żoną mężczyzny, którego nigdy nie znała.

Rozdroże

Około godziny 3 rano 24 lutego 1999 roku obudziłem się z niespokojnego snu z przytłaczającym poczuciem zbliżającej się zagłady i przekonaniem, że moje życie jest na rozdrożu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Wszystko, co było mi drogie, wisiało na ostrzu noża: zdrowie, małżeństwo, finanse i samo życie. Tego ranka skontaktowałam się z każdym z moich sześciorga dzieci, poprosiłem o wybaczenie i wsparcie w działaniu, które zamierzałem podjąć, a które miało na celu ponowne zaangażowanie się w działalność AA i próbę odzyskania trzeźwości.

Zacząłem chodzić na mityngi i mgła powoli opadła. Nie sądzę, żebym zwracał zbytnią uwagę na to, co było mówione na mityngu, po prostu dotrzymywałem postanowienia, by nie pić jeden dzień na raz. Jednak wkrótce uświadomiłem sobie, że obecnie znacznie zwiększył się nacisk na sprawy duchowe, co było mi obce. Kiedy zbadałem swoje do tego nastawienie, zdałem sobie sprawę, że przez lata przeszedłem drogę od ogólnej niechęci do religii do ateizmu.

Nie znajdowałem ani jednego śladu dowodu, na istnienie Boga. Niestety, na wielu mityngach AA usłyszałem hasło „Uwierz lub odejdź” plus cytaty z obłudnego, obraźliwego dla ludzi niewierzących rozdziału czwartego Wielkiej Księgi. Doradzono mi również, abym „Udawał, że wierzę, dopóki nie uwierzę”. Zaraz po tym, jak powiedziano, że jest to program absolutnej uczciwości (zdaje się, że byłem jedyną osobą na sali, która dostrzegła w tym ironię).

Jestem ateistą!

Zaakceptowałem swój ateizm i stałem się skłonny do konfrontacji z tymi, którzy nękali nowicjusza nonsensownymi deklaracjami, typu: „Nigdy nie wytrzeźwiejesz bez Boga”.

Było mi przykro patrzeć, jak odchodzą z AA z powodu dogmatycznych postaw fundamentalistów. Chodzenie na tradycyjne mityngi stało się obowiązkiem, na który miałem coraz mniejszą ochotę.

W tym czasie usłyszałem o czymś bardzo ciekawym, o tak zwanym „świeckim nurcie w AA”. Że są takie mityngi w Ameryce, a podobno nawet w Australii. W 2018 roku moja żona i ja spędzaliśmy wakacje w USA. A ja wziąłem udział w Konferencji Osób Świeckich w AA w Toronto. „Doświadczenie zmieniające życie” to banał, ale tak właśnie było. Od poczucia marginalizacji w Australii do identyfikacji z kilkoma setkami podobnie myślących osób, spotkanych na Konferencji w Toronto. Niesamowite.

Wtedy i teraz – świecki nurt w AA

Na krótko przed moją wizytą w Kanadzie poznałem Helen M., która założyła pierwszą w Australii grupę AA dla agnostyków w Kawana, na Sunshine Coast w Queensland. Doświadczyła wielu trudności próbując umieścić dane grupy na regionalnej liście adresowej, a nawet fizycznego nękania ze strony tradycjonalistów AA. W końcu zamknęła te grupę, powodowana obawami o swoje bezpieczeństwo. Po moim powrocie z Konferencji połączyliśmy siły i założyliśmy Mityngi dla Wolnomyślicieli Bulimba.

Prześladowcy Helen złożyli nam wizytę. Gdy okazało się, że jest tam mężczyzna (71-letni), wycofali się i zostawili nas w spokoju. Covid spowodował, że spotkanie przeniosło się do sieci. A po pandemii kontynuujemy je, zarówno w realu jak i na Zoomie i gościmy uczestników z całego świata. W 2022 roku straciliśmy Helen z powodu raka. Dzisiaj mityngi dla ateistów i agnostyków są wymienione w spisach teleadresowych w Australii. A ostatnie Zloty Krajowe AA obejmowały takie spotkania.

Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby inkluzywność była na porządku dziennym. Byłem naiwny, aby uwierzyć, że tak jest, dopóki nie zaangażowałem się w służbę AA. I nie zdałem sobie sprawy, że to co mamy, to niewiele więcej niż niechętna tolerancja naszego świeckiego nurtu. Tak naprawdę nie ma znaczenia, co hierarchia (a tak, istnieje hierarchia) próbuje udawać, w AA niewiele się zmieniło. Nowicjusze nadal masowo odchodzą.

W Australii, w ostatnich latach, stworzono broszurę napisaną przez ludzi o poglądach liberalnych i rozprowadzano ją wśród uczestników świeckich grup. Postanowiono, że zostanie przedstawiona Konferencji, by stała się oficjalną literaturą, zatwierdzoną przez służby AA. Byłem na spotkaniu, gdy społeczność rozważała tę propozycję. Jako współautor czułem, że powinienem tam być, aby odpowiedzieć na pytania odnośnie broszury.

Wtedy i teraz – wierzących nie szans przekonać

Znalazłem się pod ostrzałem i zamiast dyskutować o jej wydaniu, broniłem prawa świeckich grup do istnienia. Byłem naiwny, sądząc że ich przekonam. Wniosek o wydanie broszury został odrzucony, ale zdecydowano, że powinna ona być napisana przez osoby wyznaczone przez Konferencję. Proces jest w toku, słyszałem, że agnostycy mają mieć coś do powiedzenia w tej sprawie. Może to nie będzie całkowita strata czasu? Biorąc jednak pod uwagę czas w jakim działa AA i fakt, że mam teraz 77 lat, niewielka jest szansa, że dożyję pozytywnego finału.

Widzę tempo, w jakim AA zmierza nieuchronnie ku przepaści i całkowitej nieistotności, upierając się, teraz w XXI wieku, przy narzucaniu sposobu myślenia z lat 30. wieku minionego. Wątpię, czy będzie w stanie przetrwać w obecnej formie dłużej niż kolejną dekadę. Zawsze uważałem, że ​​świecki nurt powinien istnieć i funkcjonować w ramach AA.  To się zmieniło, teraz myślę, że najlepszym sposobem, w jaki możemy służyć innym alkoholikom, nieteistom, którzy szukają pomocy, jest zrzucenie kajdan organizacji, która zbłądziła i wytyczenie własnej ścieżki. Oczywiście trudność polega na tym, że tradycyjne AA jest właścicielem „marki”. I dopóki fundamentaliści będą mieli władzę, nie sądzę, aby to się wydarzyło.

Bill Wilson

Myślę, że Bill Wilson zasługuje na ostatnie słowo w tej sprawie. To mały fragment jego przemówienia na Konferencji Służby Ogólnej w 1965 r.: „Naszym głównym zmartwieniem powinni być ci cierpiący, do których nadal nie jesteśmy w stanie dotrzeć… Nowicjusze zgłaszają się do nas w tempie dziesiątek tysięcy rocznie. Reprezentują niemal każdą możliwą wiarę i postawę. Mamy ateistów i agnostyków. Mamy ludzi niemal każdej rasy, kultury i religii. Jak bardzo i jak często ich zawiedliśmy?”

Wygląda na to, że Bill przewraca się w grobie. Mick S.

Mick urodził się w 1947 roku w prowincji Victoria w Australii. W młodym wieku postanowił, że nigdy nie będzie pracował tam, gdzie nie będzie mógł zobaczyć słońca przez większość dnia. Efektem tego było życie spędzone głównie za kierownicą ciężarówki dalekobieżnej. Udało mu się jednak spędzić trochę czasu w domu, o czym świadczy jego 6 dzieci, 11 wnuków i 4 prawnuków. 

Obecnie jest na emeryturze i mieszka w subtropikalnym Brisbane w Queensland. A z Nim jego żona Joan i dwa cocker spaniele, Joe i Charlie. Większość członków jego rodziny mieszka w ciągu godziny jazdy samochodem. Jego doświadczenie z dwóch wstąpień do AA w odstępie około 40 lat kwalifikuje go do porównywania AA „wtedy” i „teraz”. Mick nie jest fanem współczesnej wersji.

Tłumaczenie za zgodą AA Agnostica. Podtytuły pochodzą od redakcji.