Artykuły

Sprawy duchowe

Sprawy Duchowe – Pochodzę z rodziny katolickiej, która praktykowała może trochę ponad „przeciętną krajową”. Stąd chyba wiara w Boga towarzyszy mi od zawsze. Nigdy nie miałem powodu, by być wściekły na Boga, ani w niego nie wierzyć, czy być zgorzkniały.

Sprawy duchowe

Jako 14 latek jednak, gdy zacząłem wchodzić w świat muzyki rockowej, testować marihuanę, zacząłem interesować się min rastafarianizmem. Zacząłem czuć pewną pustkę w moim wnętrzu. Starałem się ją wypełniać czytaniem książek, muzyką, a i powoli też narkotykami i alkoholem. Czytaliśmy z kolegami biblię. Ciężko nam było wyjść po za pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju, bo nie do przyjęcia była koncepcja kreacjonizmu. Tłumaczyłem to sobie, że 7 dni w stworzeniu świata, to po porostu przenośnia.

Z czasem odszedłem od kościoła na dobre. Interesowałem się trochę eschatologią, miałem jakieś dziwne przeczucie nadchodzącego końca świata. Nie mogłem wytłumaczyć pewnego lęku, który odczuwałem. Dziś widzę, że mógł to być efekt narkotyków, ale mniejsza z tym.

Sprawy duchowe – zainteresowanie sektą

Ostatecznie przeszedłem doświadczenie, nawrócenia się i wierzę, że było ono szczere i prawdziwe. Spotkałem ludzi z grupy, jak się potem okazało dość radykalnej sekty religijnej „Rodzina Miłości” (dawnej Dzieci Boga). Nie byłem świadomy wszystkich innych doktryn tej grupy, ale moje pierwsze doświadczenia, były pozytywne. Od razu odstawiłem narkotyki, a kilka dni później przeszedłem „wypełnienie duchem świętym”. Wracałem z przystanku tramwajowego do domu i modliłem się zagorzale cała drogę o moc ducha świętego. Nagle poczułem uczucie, ciepła, błogości, chwilowego oszołomienia. Musiałem przysiąść na kilka minut, bo nie byłem w stanie iść dalej. Nie mogę tego określić, jako jakąś bliskość boga, ale stało się coś specjalnego. I to bez udziału osób trzecich.

Wspólnie z grupą studiowaliśmy tzw. listy, czyli nauki Davida Berga, który był prorokiem sekty. Pierwszy list, był omówieniem „kazania na górze”, czyli 5 rozdziału z ewangelii Mateusza, gdzie m.in. znajdujemy słowa „błogosławieni cisi i pokorni, albowiem oni odziedziczą ziemię” i „modlitwę pańską”. Berg pokazywał nam, że mamy być solą ziemi, elitą wśród innych chrześcijan, awangardą, przednią strażą, że w XX wieku możemy żyć tak, jak Jezus i jego uczniowie, w kontestacji do reszty świata, istniejącego systemu  wartości materialnych jak i  społecznych. Było to radykalne i bardzo mi od razu pasowało.

Jak więc rozwijało się moje życie duchowe wtedy? Czytałem kilka godzin dziennie, zarówno listy Berga, jak i Nowy Testament, modliłem się, ważna też była muzyka używana w sekcie. Poznawałem podstawy i wyrabiałem sobie osobisty kontakt z Panem, jak to nazywaliśmy. Wierzyłem w typowo fundamentalne zasady amerykańskich ruchów protestanckich, z początku XX wieku, pokrótce. Zbawienie przez łaskę Boga, a nie przez dobre uczynki, Kalwinistyczna zasada „raz zbawiony, na zawsze  zbawiony”. No i oczywiście manifestowanie owoców ducha w swoim życiu. One są wymienione przez świętego Pawła. 22 Owocem zaś Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, życzliwość, dobroć, wiara. 23 Łagodność, powściągliwość. Przeciwko takim nie ma prawa.

Sprawy duchowe – to mi odpowiadało

Wspaniałe zasady. Wszystko co było dobre we mnie uznawałem za „od Boga”. Pokusy zaś, potknięcia i nie okazywanie miłości, czyli przeciwieństwa tych darów, to było „od diabła”.

Wracając do mojego życia duchowego. Przez pierwsze 10 lat w grupie byłem zagorzałym członkiem i wierzyłem we wszytki „objawienia” proroka. Były poza sprawami seksu raczej fundamentalne. Czasem dotyczyły jego poglądów politycznych, czy państwa Izrael. Tym jednak nie zawracałem sobie głowy. Jezus i jego nauki były ważne dla mnie. Stosowałem je w swoim życiu, choć zbyt pokorny raczej nie byłem. Miałem przecież przeświadczenie o tym, że jestem wyjątkowy,  „wybrany”. Przez wiele lat też negatywnie oceniałem osoby opuszczające sektę, jako odstępców, dla których nie ma ratunku. Zapewne zgniją oni w systemie, tak myślałem.

Sprawy duchowe – rozpad sekty

Po śmierci Berga zaczęły się wkradać do doktryn rzeczy niepokojące, zakrawające o bluźnierstwo i nonsens, jak na przykład uprawianie seksu z Jezusem (trzeba tylko było dobrze wytężyć wyobraźnię) lub tzw. „duchowi pomocnicy” (ciała duchowego, niewidoczne) mówiące do nas. Ktoś blisko przywództwa ponoć też słyszał zza światów, od zmarłych celebrytów (np. John Lennon, czy Andy Garcia) i przełożył to na papier. Ok, czytałem to jako ciekawostki mrucząc pod nosem „ a niech im będzie”, bo to nie było na moją głowę. Ostatecznie kolejne 10 lat, odsuwałem się od sekty. Jednak moja żona wciąż była zagorzałą członkinią, więc trwałem w tym. Modliłem się po cichu, aby nabrała w końcu rozumu i przestała bujać w obłokach. Rzadko się modliłem, powierzając moje dni Bogu. Raczej wychodziłem z założenia, że ten cały nonsens modlenia się przed każdą decyzją, szukania duchowych przewodników w świecie ducha tylko opóźnia moje działanie i jest niedorzeczny. Oczywiście miało to wpływ na moje duchowe życie i pogłębianie „kontaktu z Panem”.

Ostatecznie sekta się – można powiedzieć – rozpadła, po kilku drastycznych wydarzeniach i nieudanych próbach restrukturyzacji, a ja już wtedy sporo piłem i chciałem wymazać z pamięci te 20 lat życia. Bóg, przez kolejne 10 lat gdzieś tam był z boku, bo tam go zostawiłem, a ja teraz sam chciałem udowodnić, że pokieruję swoim życiem, skoro sekta okazała się nieporozumieniem.

Sprawy duchowe – Wspólnota AA

W końcu doszedłem do kapitulacji wobec alkoholu i zetknąłem się z programem wspólnoty AA. Co, znów Bóg ? Poważnie ? Ja chcę po prostu, żeby ktoś mi powiedział jak nie pić, a resztę już jakoś sam ogarnę. Jednak po kilku dniach na terapii „kupiłem” to co ma Wspólnota miała do zaoferowania. Po prostu wiedziałem, że sam nie dam rady.

Można powiedzieć, że przykład innych trzeźwych alkoholików i uzależnionych przemówił do mnie najgłośniej i to też była forma duchowego doświadczenia. Jezus w 3 rozdziale ewangelii Jana tłumaczył staremu kościelnemu urzędnikowi, który wypełniał wszystkie prawa, znał pismo, Talmud i wszelakie zasady religii Żydów, ale nie czuł bliskości Boga.

Użył on prostego przykładu,  ze wiatr wieje tam gdzie chce i nie widać go, a jednak widać skutki jego działania. Dokładnie to odczułem spotykając ludzi we wspólnocie. To musi działać, bo im się udaje, tak pomyślałem i zacząłem wkładać całą siłę, by słuchać i robić podobnie do nich, aby pozostawać trzeźwym.

Prostota duchowości

Ujęła mnie też prostota duchowości w AA, jednak przez wzgląd na moje poprzednie doświadczenia w sekcie, miałem zarówno swoje uprzedzenia, jak i pewne sztywno uformowane koncepcje, przez które sam sobie kilka spraw komplikowałem.

W Boga wierzyłem, więc nie powinienem mieć trudności, ale ja akceptowałem tylko Boga „biblijnego”. Koncept siły wyższej wydawał mi się na początku trochę zbyt liberalny. Bałem się też, że podobnie jak w sekcie wraz z wchodzeniem głębiej do Wspólnoty, będą czyhać na mnie jakieś dziwne doktryny i inne pułapki, których nie byłem świadom na początku. No, ale wszedłem w to w ciemno, bo bez Wspólnoty nie przestanę pić. Wtedy umrę i nie miałem wątpliwości co do tego. Nie mniej dziś widzę, że na mityngach, nie muszę nawet swojej siły wyższej nazywać bogiem i nie oczekuję tego od innych. Sam czuję się z tym dobrze. Przede wszystkim czuje, że dzięki temu okazuję szacunek innym ludziom w grupie, którzy mogą mieć całkowicie odmienny koncept czym ta siła jest dla nich. Nie mamy też żadnych doktryn, nakazów, a kilka pisanych modlitw w publikacjach Wspólnoty, to raczej sugestie. Nikt ich nie musi używać. Rozumiem, że trafiają do AA też ludzie prości, z tego „duchowego żłobka”. Im potrzebne są tego typu wskazówki.

Bóg, czy Siła Wyższa?

Nie mogę nie wspomnieć, jakim zaskoczeniem było dla mnie, że mój sponsor ma kompletnie odmienną koncepcję siły wyższej, niż ja. Otwarty umysł to jeden z kamieni węgielnych pracy w programie 12 kroków i całego procesu zdrowienia, a mi wciąż jak się okazuje go brakuje, ale większość sugestii sponsora i ich stosowanie otwiera mi oczy na duchowość w zupełnie innej formie, niż moje ustalone założenia.

Odkryciem dla mnie były formy duchowości o których nie miałem pojęcia. Na przykład: tolerancja, akceptacja, zgoda, uczciwość, co sumuje się w pokorze wobec życia i innych ludzi. Tak fundamentalne rzeczy dla mojego trzeźwienia. Nie koniecznie realizuje je poprzez godziny modlitw, czy medytacji. Te dwie ostatnie to raczej narzędzia, do wyciszenia się i zajrzenia głębiej w siebie. Służą też do dostrzegania potrzeb drugiego człowieka, na które ja, egoista, jestem często ślepy. Do tego potrzebuję modlitwy, a nie po to by Bóg głaskał mnie po głowie, czy czymś obdarowywał.

Bardzo ważną dla mnie rzeczą, jest uczenie się wsłuchiwać się w ciszę, czy wyrażać moją wdzięczność wielokrotnie w ciągu dnia, zamiast oczekiwać jakichś euforycznych doznań, co kiedyś kojarzyłem z duchowością i pewnym potwierdzeniem „więzi z Bogiem”. Dziś, gdy na przykład jadę autem, a zajedzie mi drogę ktoś komu się wyraźnie spieszy, a ja nie zareaguję złością i wiązanką przekleństw śmiejąc się z sytuacji i puszczając go przodem, to uznaję to za pozytywne doświadczenie duchowe.

Działanie we Wspólnocie, dzielenie się nadzieją i moim skromnym doświadczeniem z drugim alkoholikiem, też jest duchowością. To dla mnie zupełnie nowy wymiar. Sam pamiętam z moich pierwszych mitingów, że otrzymywałem tam w wypowiedziach innych wskazówki i odpowiedzi. One często ważyły o mojej trzeźwości lub pomagały mi rozwiać lęki i obawy, jakie miałem. Nie mam wątpliwości, że przemawiała wtedy do mnie moja Siła Wyższa, a więc doskonale rozumiem, że można uznawać wspólnotę AA, za Siłę Wyższą.

Autorem jest Darek. Obecnie zamieszkuje poza granicami Polski. Poznał Program 12 Kroków. Jest na etapie poznawania 12 Tradycji.

Przeczytaj też inne artykuły, na przykład „Fala Religijności„. Zagładnij też na stronę AAAgnostica.